– To, co mnie martwi, to nie brak wolności [mediów w Polsce], ale zbyt wielka wolność. Efektem tego są fake newsy, których autorzy nie ponoszą żadnej odpowiedzialności. To się musi zmienić – stwierdził w ubiegłym tygodniu we Frankfurcie nad Menem polski dyplomata. Do zapisu jego wystąpienia dotarli dziennikarze „Gazety Wyborczej”. Ambasador przedstawił też naszym sąsiadom pogląd, że „w Niemczech pluralizmu [medialnego] nie ma”. Dodał, że lektura niemieckich gazet kiedyś była przyjemnością, a dziś jest „cierpieniem”.
Złe i dobre media?
Dużo gorzkich słów padło ze strony polskiego mówcy pod adresem krajowych mediów. Andrzej Przyłębski stwierdził, że stacje telewizyjne TVN i Polsat zostały założone „przez dawnych tajnych współpracowników polskiej Stasi”. – łatwo zgadnąć czyim interesom służą – stwierdził.
O „Wyborczej” i „Fakcie” powiedział, że przyczyniają się do „upadku jakości dziennikarstwa prasowego w Polsce”. Tygodnik „Polityka” nazwał reliktem komunizmu, bo to tygodnik „postkomunistycznych intelektualistów”. Na głos dziwił się, że takie czasopismo może w Polsce istnieć.
Przyłębski wychwalał za to TVP za jej „wyważone audycje” oraz zapraszanie wszystkich opcji politycznych. Stwierdził, że tygodniki „Do Rzeczy” i „Sieci” reprezentują „poglądy większości Polaków”.
Czytaj też:
Zgrzyt na międzynarodowej konferencji w Berlinie. Polski ambasador mówił o „katastrofie”