30 kwietnia Wielka Brytania zgodnie z planem ma opuścić Unię Europejską. W zależności od ustaleń tamtejszych parlamentarzystów, nastąpi to w zgodzie z wynegocjowanymi ustaleniami, lub w chaosie wynikającym z braku porozumienia. Tę drugą ewentualność najlepiej oddają słowa brytyjskiej premier, która mocno lobbuje za pierwszą opcją. – Nie opuścimy (w przypadku braku porozumienia – red.) Unii jeszcze przez wiele miesięcy, możemy też wyjść bez ochrony, jaką zapewnia nam wynegocjowana umowa i możemy też nigdy nie wyjść – mówiła. – Pewna jedynie będzie ciągła niepewność – dodawała dramatycznie.
Strona unijna raz po raz przypomina, że Brytyjczyków do niczego się nie zmusza i nie pogania. Z ust polityków Wspólnoty coraz częściej płyną komunikaty na temat ewentualnego odsunięcia momentu brexitu w czasie. Zwolennikiem takiego rozwiązania jest m.in. wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański. Zaznacza jedynie, by przedłużenie negocjacji miało „jasne uzasadnienie”.
Tajani: Brexit opóźnić można maksymalnie kilka tygodni
Zgodnie z dotychczasowymi ustaleniami, Wielka Brytania powinna opuścić Unię Europejską o północy z 29 na 30 marca. – Jestem przekonany, że datę wyjścia Wielkiej Brytanii z UE można opóźnić o maksymalnie kilka tygodni – do początku lipca – uważa Antonio Tajani, przewodniczący Parlamentu Europejskiego. Zdaniem polityka, gdyby tak się stało, Brytyjczycy musieliby przedstawić poważny powód podjęcia takiej decyzji, np. plan przeprowadzenia nowych wyborów lub kolejnego referendum. Głosowanie w brytyjskim parlamencie dotyczące brexitu odbędzie się 12 marca 2019 roku.
Czytaj też:
Artykuł Emmanuela Macrona w 28 dziennikach w UE. Prezydent Francji wzywa do „renesansu”