Przeprowadzone w czwartek testy balistyczne były nadzorowane przez Kim Dzong Una – poinformowała Koreańska Centralna Agencja Prasowa. „Towarzysz Kim Dzong Un w dniu 9 maja zapoznał się z planami obrony, a następnie dowodził ćwiczeniami jednostek obrony kraju na odcinku czołowym i na flance zachodniej” – podano. Nosiły nazwę „ostrzał na daleki zasięg”. Wczoraj początkowo informowano o wystrzeleniu przez Koreę Północną jednego pocisku. Później pojawiły się doniesienia o dwóch rakietach. Agencja Reutera podaje, że jedna z nich miała osiągnąć odległość 420, a druga 270 km. Zdaniem przedstawicieli rządu z Korei Południowej, testy miały być wyrazem sprzeciwu wobec polityki Donalda Trumpa, który konsekwentnie odmawia złagodzenia sankcji gospodarczych.
Wystrzeliwanie rakiet i demonstrowanie siły nuklearnej nie jest jednak właściwym pomysłem na prowadzenie dialogu międzynarodowego. Stany Zjednoczone odpowiedziały zajęciem statku handlowego, a do sprawy odniósł się już Donald Trump. Prezydent USA powiedział podczas spotkania z dziennikarzami, że relacje między Stanami a Koreą Północną wciąż są utrzymywane. – Wiem, że chcą negocjować i mówią o negocjacjach. Nie sądzę jednak, żeby byli na nie gotowi – dodał Donald Trump.
„Niezidentyfikowany pocisk”
W opublikowanym w czwartek 9 maja komunikacie, południowokoreańska agencja informacyjna Yonhap poinformowała, że Korea Północna wystrzeliła „niezidentyfikowany pocisk”. Dziennikarze powołują się na informacje od przedstawicieli armii Korei Południowej. Jak podaje Sky News, wystrzelenie pocisku nastąpiło zaledwie kilka godzin po tym, jak północnokoreańska telewizja państwowa podała, że „wystrzeliwanie w ostatnim czasie pocisków krótkiego zasięgu jest częścią »regularnego« szkolenia »samoobrony«". Przewiduje się, że w kolejnych dniach zostaną wystrzelone kolejne pociski.
Czytaj też:
USA zaostrzają wojnę handlową z Chinami. Jaki cel ma prezydent Trump?