Donald Trump zapowiedział wielką wojskową defiladę „Salute to America”. Przemarsz odbędzie się 4 lipca w Waszyngtonie, z okazji amerykańskiego Dnia Niepodległości. Tego dnia obywatele Stanów Zjednoczonych uroczyście obchodzą rocznice ogłoszenia Deklaracji niepodległości i uwolnienia się spod władzy brytyjskiej, do czego doszło w 1776 roku.
4 lipca to dla Amerykanów dzień wolny od pracy. Tradycyjnie, z okazji Dnia Niepodległości w USA odbywają się liczne koncerty, parady i festyny. Po zmroku urządzane się wielkie pokazy fajerwerków. Tego dnia politycy wygłaszają także patriotyczne przemowy, a prezydenci USA zwykle zapraszali gości na świąteczny piknik.
Jednym z ważniejszych wydarzeń w trakcie święta ma być wojskowa defilada. Do tej pory parady odbywały się z okazji 4 lipca, ale były o wiele skromniejsze. I, co ważne, urzędujący prezydent USA nie brał w nich oficjalnego udziału jako konstytucyjny dowódca sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych. W tym roku to się zmieni.
W defiladzie mają wziąć udział piesze jednostki, ale także czołgi i lotnictwo. Żołnierze przedefilują przed prezydentem, najważniejszymi dowódcami sił zbrojnych, członkami rządu i członkami Kongresu. Paradę ma zakończyć największy w historii pokaz sztucznych ogni.
Do organizacji defilady miała prezydenta Trumpa zainspirować parada z okazji Dnia Bastylii, którą obserwował w 2017 roku we Francji. Chciał ją zorganizować już w 2018 roku. Jednak z powodu kosztów i problemów organizacyjnych wydarzenie będzie miało miejsce dopiero teraz.
Paradę krytykuje część Amerykanów, uważając, że jest to niepotrzebne i kosztowne militaryzowanie najważniejszego amerykańskiego święta. Krytycy imprezy podnoszą argument, że tak duże defilady wojskowe z udziałem władz są zwykle organizowane przez reżimy autorytarne, a USA, jako najpotężniejsza, ale demokratyczna siła militarna na świecie, nie musi „chwalić się” swoim wojskiem.
Czytaj też:
Trump zwrócił się do Putina. „Nie mieszaj się w wybory”