Jak ustaliło RMF FM, Krajowa Rada Sadownictwa decydując o awansach sędziowskich korzystała z materiałów, które dostarczyła internetowa hejterka Emilia. Członkini KRS Krystyna Pawłowicz przyniosła na posiedzenie Rady listę sędziów ze stowarzyszenia IUSTITIA, którzy wiosną ubiegłego roku w Brukseli spotkali się między innymi z wiceszefem Komisji Europejskiej Fransem Timmermansem. Tę właśnie listę miała według RMF FM „Mała Emi” rozpowszechniała w internecie jako wykaz osób szkodzących Polsce.
– Marta Kożuchowska-Warywoda jest na liście osób, które jeździły do Brukseli nadawać na Polskę. Po prostu jest silnie zaangażowana politycznie – mówiła Pawłowicz na posiedzeniu KRS sprzeciwiając się rozpatrywaniu kandydatury sędzi Marty Kożuchowskiej-Warywody do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Po tym jak lista została przywołana na spotkaniu, szef KRS Leszek Mazur, m.in. po namowach ze strony Stanisława Piotrowicza kazał powielić wspomnianą listę i rozdać członkom Rady. – Ja poproszę w takim razie o zrobienie kserokopii i przekazanie członkom Rady – stwierdził. Ostatecznie kandydatura sędzi Kożuchowskiej-Warywody upadła. Nie poparł jej nikt z członków KRS. W oficjalnych wypowiedziach głównym powodem odrzucenia jej kandydatury miał być brak udokumentowanej wyróżniającej wiedzy z zakresu prawa administracyjnego.
Jak ustalili dziennikarze „Gazety Wyborczej”, lista sporządzona przez polskie przedstawicielstwo przy Komisji Europejskiej została przekazana do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, skąd trafiła do Ministerstwa Sprawiedliwości. Z resortu sprawiedliwości lista trafiła w ręce hejterki Emilii S., która rozpowszechniała ja dalej wśród prorządowych dziennikarzy.
„Afera hejterska” – co ustalił Onet?
Onet dotarł do osoby, która w porozumieniu z wiceministrem Łukaszem Piebiakiem miała zajmować się internetowym hejtem i rozsyłaniem kompromitujących informacji na temat polskich sędziów. Dziennikarze zaprezentowali screeny z wymienianych w tym temacie wiadomości. Jednym z celów akcji był szef „Iustitii”, największego stowarzyszenia sędziowskiego.
„Pomysł mam taki. Rozesłać to anonimowo do wszystkich oddziałów Iustitii. I do samego zainteresowanego. Gazety odpadają bo brak dowodów. Mam nr do męża kochanki. Jest możliwość skorzystać z bramek internetowych lub z karty sim, ale nie mam jej na kogo zarejestrować. Mogę zagadać z R. [tu pada nazwisko znanego dziennikarza TVP]. Może on pogrzebie ale brak źródła i dowodów, trochę kiepsko. Jakie jest Pana zdanie? I czy ogólnie nam coś to da. Czy nam pomoże?” – pytała wiceministra internetowa hejterka Emilia.
„Myślę, że da i pomoże. Ważne, żeby się przeszło choćby i po Iustitii z kim mamy do czynienia. Ludzie to rozniosą, a Markiewicz przygaśnie wiedząc co na niego jest. Może Kuba [jak wynika z innych wiadomości, które widzieliśmy, chodzi o Jakuba Iwańca, bliskiego współpracownika wicemin. Piebiaka] miałby pomysł jak to rozpowszechnić, nie zostawiając śladów?” – miał odpowiedzieć Piebiak.
Rozmówczyni polityka czuła, że jej działania są nie tylko nieetyczne, ale mogą mieć też inne konsekwencje. „Mam nadzieję, że mnie nie wsadzą” – pisała w kontekście tej samej operacji. „Za czynienie dobra nie wsadzamy” – odpisał jej wiceminister sprawiedliwości.
Czytaj też:
Gąciarek: Ziobro wiedział o działaniach Piebiaka. Trzeba być naiwnym, by sądzić inaczej