27 listopada gdański radny PiS Karol Guzikiewicz złożył do Centralnego Biura Antykorupcyjnego zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego. Podstawą zawiadomienia był mail, który radny dostał na swojego oficjalne konto pocztowe. Radny stwierdził, że mając tylko podstawowe informacje, nie jest w stanie zweryfikować prawdziwości zarzutu, wiec napisał w tej prawie pismo do CBA.
Kilkanaście dni wcześniej zamieścił na swoich profilach na Twitterze oraz Facebooku wpisy, w których sugerował, że marszałek Senatu miał brać łapówki, za co powinien zostać odwołany ze sprawowanej funkcji. 4 grudnia w mediach społecznościowych pojawił się kolejny wpis Karola Guzikiewicza, w którym przekazał, że poprzednie wpisy zostały usunięte. Jak tłumaczył samorządowiec Prawa i Sprawiedliwości, zamieszczane przez niego posty...miały charakter satyryczny.
Grodzki zaprzecza
– Stanowczo zaprzeczam, nie było mowy o żądaniu wpłat na fundację czy gdziekolwiek. Dementuję też, jakoby doszło do uzależnienia wykonania wszelakich czynności medycznych od jakichkolwiek wpłat – powiedział portalowi Gazeta.pl Tomasz Grodzki. Marszałek Senatu dopytywany przez dziennikarza portalu dodał, że rozważa wystąpienie na drogę prawną w obronie swojego dobrego imienia, jeśli będzie dalej oczerniany. Przyznał jednak, że nie chciałby tego robić i liczy na opamiętanie. „Moja osoba mocno zaniepokoiła Prawo i Sprawiedliwość, więc pewnie pojawią się różne formy oczerniania mnie lub inne rodzaje nieuczciwych ataków” – dodał w rozmowie z Gazetą.pl.
Czytaj też:
Tusk ostro do dziennikarki TVP: To kosztuje Polskę już naprawdę za dużo