13 grudnia w piątek na unijnym szczycie w Brukseli zawarto porozumienie ws. wyznaczenia celu neutralności klimatycznej do 2050 roku. Kraje Unii zgodziły się na harmonogram, zgodnie z którym nasz kontynent jako pierwszy ma osiągnąć ten stan. Przez neutralność należy rozumieć ograniczenie działań człowieka do punktu, w którym emisja gazów cieplarnianych wyrównywana jest z poziomem ich pochłaniania w naturze.
Polska jako jedyna została wyłączona z wniosków szczytu, o czym informował premier Mateusz Morawiecki. Jak mówił, nasz kraj „będzie w swoim tempie dochodzić do neutralności klimatycznej”, a cały proces ma być dostosowany do stanu naszej gospodarki.
– Są kraje, które mogą dążyć do neutralności klimatycznej już w latach 30. XXI wieku. To będzie kosztowny proces, ale są to kraje bardzo bogate, takie, które nie doświadczyły komunizmu, gigantycznego spowolnienia gospodarczego i ogromnych strat na skutek nieefektywnego systemu komunistycznego. Więc te kraje mogą sobie pozwolić na inne tempo, a my dostosowujemy tempo do stanu naszej gospodarki, do tego na co nas stać, ale także do tego, jaki będzie Fundusz Sprawiedliwej Transformacji i ile Polska będzie mogła skorzystać z tego funduszu – tłumaczył Mateusz Morawiecki.
Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen o polskim sceptycyzmie wypowiadała się wyjątkowo dyplomatycznie. – Dobrze było dziś czuć silne wsparcie tego ze strony krajów członkowskich. Całkowicie akceptuję to, że Polska potrzebuje bliżej się przyjrzeć naszej propozycji Funduszu Sprawiedliwej Transformacji – mówiła. – Polska jest krajem, który musi dogonić resztę, potrzebuje więcej czasu, żeby przejść przez szczegóły, ale to nie zmieni harmonogramu Komisji – dodawała.
Czytaj też:
Dopłat do elektryków na razie… nie będzie. Wpadka rząduCzytaj też:
Materiał TVP Info o Grecie Thunberg. Zestawiono ją z Hitlerem i Stalinem