Od kilku dni w mediach pojawiają się spekulacje dotyczące stanu zdrowia przywódcy Korei Północnej. Plotki wywołała nieobecność Kim Dzong Una na obchodach rocznicy urodzin jego dziadka. Południowokoreańska agencja informacyjna Yonhap w komunikacie, do którego dotarł Reuters podała, że nie jest on poważnie chory. W ten sposób odpowiedziano na artykuł opublikowany przez CNN, z którego wynikało, że amerykański wywiad weryfikuje doniesienia o tym, że przywódca Korei Północnej jest w stanie zagrożenia życia po przebytej operacji.
Daily NK, południowokoreańska gazeta internetowa, która specjalizuje się w tematyce Korei Północnej twierdzi, że 12 kwietnia Kim Dzong Un miał przejść operację układu sercowo-naczyniowego. Japoński tygodnik "Shukan Gendai" donosił, że w trakcie wizyty na prowincji przywódca złapał się w pewnym momencie za serce i upadł na ziemię. Podczas transportu do szpitala miała się pojawić konieczność reanimacji. Do problemów dyktatora miał przyczynić się jego styl życia: palenie papierosów, otyłość i przepracowanie. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że tydzień później stan zdrowia Kima miał się poprawić.
Tymczasem jak podaje agencja Reutera, do Korei Północnej udał się blisko 50-osobowy zespół lekarzy i ekspertów z Chin. Na czele tej delegacji miał stanąć wysoki urzędnik Departamentu Łączności Komunistycznej Partii Chin, który odpowiada za kontakty z Koreą Północną. Na chwilę obecn nie wiadomo jakie dokładnie miała zadania chińska delegacja. Według Reutersa Kim Dzong Un żyje i ma się wkrótce pokazać publicznie, aby przeciąć spekulacje na temat swojego stanu zdrowia.
Czytaj też:
Jeden z najbogatszych Polaków: Chińczycy zaczną przejmować polskie firmy