W tekście „Licencja na bezkarność” opisywaliśmy okoliczności wypadku, w którym ucierpiała rodzina Lublińskich, ojciec i jego 9-letnia wówczas córka. Jak podał autor artykułu, Marcin Dobski, z raportu biegłego ds. wypadków drogowych z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji wynika, że kierujący bmw syn ambasadora jechał z prędkością ok. 140 km/h w terenie zabudowanym, gdzie ograniczenie wynosi 50 km/h, a wjeżdżający w aleję KEN kierowca hondy miał wtedy na liczniku ok. 20 km/h.
Niestety, zgodnie z konwencją wiedeńską z 1961 r. o stosunkach dyplomatycznych, dyplomaci i ich rodziny nie mogą być pociągani do odpowiedzialności karnej za swoje czyny przez państwo przyjmujące, o ile nie są jego obywatelami. I sprawę umorzono.
– Jeśli udałoby się tę sprawę rozwiązać, choćby przez formę zadośćuczynienia dla ofiary, byłoby to wyjście z klinczu, powodowanego immunitetem dyplomatycznym – ocenia w rozmowie z "Wprost" Adam Bodnar.
Bodnar: problem stary jak świat
– Problem jest jednak stary jak świat. Przyznaje się immunitety, by dyplomaci mogli być w miarę bezpieczni, w krajach, w których przebywają. Gdy Polacy jadą na placówki dyplomatyczne, np. do Chin czy Rosji, też oczekujemy, że tam na miejscu nie będą przedmiotem jakichkolwiek szykan, prowokacji i działań aparatu państwa ze strony takich organów jak policja czy prokuratura. Co oczywiście nie wyłącza zupełnie naturalnej pracy ze strony służb specjalnych, sprawdzających poczynania dyplomatów w państwach goszczących – komentuje nasze publikacje Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich.
Dodaje, że problemów wynikających z tego jest jednak wiele.
– Personel ambasad jest dość duży. Zdarzało się, że ludzie z immunitetem dyplomatycznym dopuszczali się np. molestowania seksualnego w stosunku do pracowników cywilnych i choć ci dochodzili swoich praw, dyplomaci pozostawali bezkarni.
Ofiary na przegranej pozycji
Adam Bodnar przypomina, że Polska ma w tym zakresie także niechlubną kartę. – Sprawa Cudak przeciwko Litwie dotyczyła kwestia molestowania pracowniczki polskiej ambasady w Wilnie. Niestety ze względu na obowiązywanie ochrony immunitetowej, nie mogła dochodzić odpowiedzialności przed sądami litewskimi. Poskarżyła się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który uznał w 2010 r., że zakres ochrony immunitetowej sięga zbyt daleko. Pozbawia bowiem ofiary możliwości rzeczywistego dochodzenia ich praw przed sądami krajowymi – podkreśla RPO. Trybunał w Strasburgu zasądził na rzecz kobiety 10 tys. euro od Litwy.
– Zdarza się więc, że immunitet daje swoiste poczucie bezkarności. To samo dotyczy personelu ONZ na misjach wojskowych. Czasem i ci ludzie dopuszczają się naruszeń, wykorzystywania seksualnego, ale i oni korzystają z immunitetu przysługującego pracownikom organizacji międzynarodowych. Najgłośniejsze były przypadki wykorzystywania dokonywana przez żołnierzy sił pokojowych ONZ w Liberii oraz w Haiti – dodaje.
W opinii Adama Bodnara, bardzo trudno z dnia na dzień zmienić reguły rządzące światem dyplomacji. – Ale skoro tak jest, trzeba przynajmniej wykorzystywać dyplomację, by doprowadzać do jakiejś formy odpowiedzialności osób, które przestępstwa popełniają. Co do zasady w przypadku odpowiedzialności karnej, sprawca powinien odpowiadać przed sądem swojego kraju. Ale w praktyce doprowadzenie do takiego rezultatu jest bardzo trudne, szczególnie w przypadkach mniejszej wagi – dodaje RPO.
Dopiero po naszych publikacjach Ministerstwo Spraw Zagranicznych zajęło się sprawą. Ambasadorowi została przekazana nota dyplomatyczna. Także dzięki naszym publikacjom Prokuratura Okręgowa w Warszawie zwróciła się do MSZ, by wystąpiło do Arabii Saudyjskiej o zrzeczenie się immunitetu w stosunku do syna ambasadora. W przypadku odmowy, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro może wystąpić do tamtejszych władz o przejęcie ścigania z uwagi na interes wymiaru sprawiedliwości.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.