Czwartek obfitował wiele zwrotów akcji w polskiej polityce. Ledwo przestano komentować rezygnację Łukasza Szumowskiego ze stanowiska ministra zdrowia, to taki sam ruch wykonał Jacek Czaputowicz, który porzucił szefowanie MSZ. Pomimo zapowiadanej na jesień rekonstrukcji rządu, jeszcze latem z Rady Ministrów odeszło dwóch szefów resortów.
Tego samego dnia, podczas popołudniowej konferencji prasowej, premier Mateusz Morawiecki przedstawił następców odchodzących ministrów. Na czele Ministerstwa Zdrowia stanie dotychczasowy szef NFZ Adam Niedzielski, natomiast ministrem spraw zagranicznych zostanie poseł PiS i szef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych Zbigniew Rau.
Czytaj też:
Zmiany w rządzie. Adam Niedzielski ministrem zdrowia, Zbigniew Rau szefem MSZ
Nowi ministrowie w rządzie Morawieckiego. Miller: I tak Kaczyński wydaje dyspozycje
O te roszady w rządzie Zjednoczonej Prawicy był pytany w „Faktach po faktach” w TVN24 były premier, a obecnie europoseł, Leszek Miller. Polityk ocenił, że dobrze się stało, że poszczególni ministrowie rezygnowali przed planowaną rekonstrukcją, bo zapewne w trakcie rekonstrukcji i tak zostaliby zdymisjonowani. Jak zaznaczył, lepiej jest, gdy szef resortu sam rezygnuje.
Leszek Miller był pytany, czy to nie premier powinien decydować o tym, kiedy dochodzi do roszad w – bądź co bądź – jego rządzie. Na to były premier odparł, że w Polsce takie zasady „od dłuższego czasu” nie obowiązują.
– Istnieje pozakonstytucyjne centrum sprawowania władzy, mieści się na ulicy Nowogrodzkiej (siedziba PiS – red.), szefem tego centrum jest Jarosław Kaczyński i to Jarosław Kaczyński wydaje dyspozycje ministrom, premierowi, prezydentowi. To oczywiście rzecz naganna, powiedziałbym niesłychana, ale tak się ukształtowała rzeczywistość polityczna w Polsce, że kto inny pociąga za wszystkie główne sznurki i nie ponosi za to żadnej konstytucyjnej odpowiedzialności– mówił Miller.
Czytaj też:
Gowin mógł wrócić do rządu, ale odmówił. Na stole teka szefa MSZ jak „pole minowe”