Po dotkliwej porażce, zniknął z polityki. Robert Biedroń przerywa milczenie

Po dotkliwej porażce, zniknął z polityki. Robert Biedroń przerywa milczenie

Robert Biedroń
Robert Biedroń Źródło: Newspix.pl / Marek Hanyżewski
W wyborach prezydenckich poniósł dotkliwą porażkę, uzyskując zaledwie 2,22 proc. głosów w pierwszej turze. Na wiele tygodni zniknął z krajowej polityki, by nabrać dystansu i odpocząć. W rozmowie z „Wprost” Robert Biedroń opowiada o tym, co działo się z nim przez ostatnie miesiące. Odnosi się też do nominacji nowego ministra edukacji, Przemysława Czarnka i mówi, co zrobiłby będąc na miejscu prezydenta Andrzeja Dudy. Po raz pierwszy Biedroń zabiera też głos w sprawie odejścia posłanki Wiosny, Hanny Gill-Piątek do ruchu Szymona Hołowni.

Co działo się z Robertem Biedroniem po pierwszej turze wyborów prezydenckich? W lipcu, w sierpniu czy wrześniu właściwie nie było pana w mediach?

Robert Biedroń: Bo pracowałem w Parlamencie Europejskim, gdzie trzeba było przewrócić do góry nogami budżet UE, no i doszła kwestia Białorusi. Zajmuje się i jedną i drugą kwestią w Brukseli, więc pracy sporo. Dziś ten budżet wygląda zupełnie inaczej – mamy realną pomoc ze strony Unii dla potrzebujących państw. Poza tym skupiałem się na dalszej konsolidacji lewicy, bo lewica wygrywa zawsze kiedy jest zjednoczona, a przegrywa kiedy jest podzielona. Odrobiliśmy lekcje z przeszłości.

Czytaj też:
Wałęsa zachwalał „bigosik” i spaghetti z cukinii. Efekt okazał się mizerny. Dietetyk wyjaśnia, co poszło nie tak

Do jednoczenia się lewicy jeszcze być może dojdziemy. Wcześniej chciałbym zapytać o to, jaki ten czas po porażce w wyborach był dla pana prywatnie.

Byłem na krótkim urlopie, chociaż to była najdłuższa kampania w jakiej brałem udział. Chyba w ogóle najdłuższa kampania po 1989 roku. Każdy z kandydatów musiał trochę odpocząć, odsapnąć, nabrać dystansu do tego wszystkiego.

W przypadku dwóch kandydatów: Roberta Biedronia i Władysława Kosiniaka-Kamysza to nabieranie dystansu trwało chyba najdłużej.

Niektórzy nadal nabierają (śmiech). To nie była łatwa kampania – dla Lewicy i dla mnie też. Jakiś dystans na pewno mi się przydał i teraz wracam z nową siłą, z nową energią. Właśnie jestem w drodze do Lublina. Jadę na spotkanie struktur Wiosny. A jutro Kielce i Płock. Dajemy czadu.

Artykuł został opublikowany w 37/2020 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.