Choć cały spór rozpoczął się od oceny wiarygodności epidemiologa Krzysztofa Simona, to szybko przerodził się w kłótnię na temat szacunku polityków dla wyborców – także innych opcji. „Chłopie, czy Ty naprawdę myślisz, że mnie interesuje komu zaufasz?” – pytał Bortniczuk jednego z twitterowiczów. „Póki co, to ja ci płacę za pracę, a nie ty mi, więc tak... powinno cię interesować” – mógł przeczytać w odpowiedzi.
@KamilBortniczuk
@KamilBortniczuk
@KamilBortniczuk
@KamilBortniczuk
@KamilBortniczuk
@KamilBortniczuk
@KamilBortniczuk
@KamilBortniczuk
@KamilBortniczuk
Bortniczuk do internauty: Nie schlebiaj sobie
„Nie schlebiaj sobie. Ty płacisz podatki – bo masz taki prawny obowiązek. Mi płaci państwo, na »wniosek« moich wyborców, którym Ty nie jesteś. Dostaniesz bana zaraz i się skończy rumakowanie” – ripostował Bortniczuk. „To od dziś dostaniesz tylko jakieś 50 proc. pensji, bo tyłu wyborców max głosowało na Was. A patrząc, że wpływy do budżetu generują przede wszystkim wasi przeciwnicy, może się okazać, że jeszcze musisz dopłacić bufonie” – zwrócił mu uwagę inny komentujący.
Bortniczuk zaprasza po bana
Bortniczuk nie zamierzał jednak złagodzić swoich wypowiedzi i rozpoczął słowną przepychankę z kolejnymi internautami. W końcu zaczął blokować osoby, które nie zgadzały się z jego twierdzeniami. Całej sprawie poświecił też osobnego tweeta. „Jest tu jeszcze jakiś geniusz, który uważa, że z faktu spełniania obowiązku podatkowego może sobie wnosić prawo do wymagania od posłów/urzędników posłuszeństwa, bo jest przecież praco/chlebodawcą? Jeśli tak – zapraszam po bana” – napisał.
Czytaj też:
„Nie rżnij głupa Bortniczuk”. Poseł odpowiedział internautce: Nie mam w planach spotkania z panią