W sobotę 7 listopada agencja prasowa Associated Press i wiele amerykańskich mediów podało, że zwycięzcą wyborów prezydenckich w tym kraju jest Joe Biden.
Jak poinformowano, o wyniku przesądziła Pensylwania, dzięki której Biden zdobył 20 dodatkowych głosów. Zapewniły mu one z kolei łącznie 273 głosy elektorskie. By zostać prezydentem USA wystarczy 270 takich głosów.
Donald Trump nie składa broni
Z takim obrotem spraw nie może się pogodzić urzędujący prezydent Donald Trump.
– Wszyscy wiemy, dlaczego Joe Biden pośpiesznie udaje zwycięzcę i dlaczego jego medialni sojusznicy tak bardzo starają się mu pomóc: nie chcą, aby prawda została ujawniona. Prosty fakt jest taki, że wybory jeszcze się nie skończyły – stwierdził Trump tuż po ogłoszeniu rezultatu.
– Legalne głosy decydują o tym, kto jest prezydentem, a nie media. Amerykanie mają prawo do uczciwych wyborów: oznacza to liczenie tylko legalnych kart do głosowania. Sztab Bidena chce, aby karty były liczone nawet jeśli są sfałszowane, wyprodukowane, lub "oddane" przez niekwalifikujących się lub zmarłych wyborców – dodał.
Donald Trump nie pierwszy raz wysuwa oskarżenia, że tegoroczne wybory zostały sfałszowane. Jego zdaniem nie były także transparentne, gdyż obserwatorzy nie mogli patrzeć komisji na ręce. Trump zapowiedział również, że nie spocznie dopóki głosy nie zostaną uczciwie policzone.
Reuters: Republikanie szukają darczyńców
Jak podaje Reuters, republikanie szykują się do pozwów w tej sprawie. W tym celu szukają darczyńców, którzy pomogą im zebrać aż 60 mln dolarów potrzebnych na ten cel. Sztab Trumpa nie komentuje tych doniesień.
Czytaj też:
Wybory w USA. Donald Trump: Te wybory jeszcze się nie zakończyły