Przypomnijmy, że Donald Trump od listopada, w którym ogłoszono, że przegrał wybory, uparcie powtarza, że zostały one sfałszowane. Nie wierzy także, że jego rywal Joe Biden zdobył ponad 80 mln głosów. Ma również wiele zarzutów pod adresem mediów, które jego zdaniem przyczyniają się do szerzenia nieprawdziwych informacji o przebiegu wyborów.
W środę kolejny raz dał wyraz swojej ocenie wyborów prezydenckich w USA. – Zatrzymajmy ten fałsz! To ja wygrałem wybory. Nigdy się nie poddamy. Nie uznamy tej porażki – mówił podczas wiecu poparcia, jaki jego zwolennicy zorganizowali w Waszyngtonie. W przekazach medialnych na ten temat widać tłumy zwolenników Trumpa, które pojawiły się w stolicy.
Mike Pence w centrum uwagi
Donald Trump uznał również, że teraz wszystko jest w rękach Mike'a Pence'a. To bowiem on przewodniczy w środę obradom Kongresu, który ostatecznie potwierdzi wygraną Joe Bidena. Trump oczekuje, że Pence cofnie certyfikację wyników z poszczególnych stanów, otwierając tym samym drogę do ponownego poruszenia kwestii prawidłowego zliczania głosów.
Podczas posiedzenia Kongresu otwierane są koperty z głosami elektorów ze wszystkich stanów. W trakcie trwania kolejki można wnieść zdanie odrębne, które ma na celu zgłoszenie wyborczych nieprawidłowości. To właśnie na taką „furtkę” liczy Donald Trump.
Czytaj też:
Emocjonujące wybory w USA. Toczy się walka o kontrolę w Senacie