„Tu jest Polska! 6 lat temu na skutek nacisków PO i Mniejszości Niemieckiej w Polsce, zamontowano niemieckie nazwy stacji kolejowych w Chrząstowicach i Dębskiej Kuźni w Opolskiem. To niebezpieczny i bezprawny precedens” – napisał wiceminister.
I na tym nie koniec. W swoim twitterowym wpisie zamieścił załącznik do kolejnego wpisu – tym razem na Facebooku. Facebook dopuszcza bowiem możliwość dodawania obszernych historii, Twitter pozwala wyłącznie na krótkie wypowiedzi. Jak przekonuje, zamieszczanie niemieckich odpowiedników nazw jest niezgodne z prawem, a także „wywołuje liczne wyrazy niezadowolenia mieszkańców oraz prowadzi do dezorientacji podróżnych”.
W sieci zawrzało
„Prezes Urzędu Transportu Kolejowego przeprowadził analizę przepisów regulujących kwestię używania dodatkowych tradycyjnych nazw w języku mniejszości. W oparciu o wyniki analizy, Prezes UTK uznał wstępnie, że nie widzi podstaw prawnych dla ustalania nazw stacji i przystanków kolejowych w języku mniejszości” – argumentuje.
„Mając na względzie powyższe, zwracam się do pana ministra z prośbą o odpowiedź, kiedy oznaczenie stacji kolejowych zostanie poprawione na zgodne z obowiązującymi przepisami prawa, tj. kiedy przywrócone zostaną nazwy stacji kolejowych jedynie w języku polskim?” – pisze, zwracając się do szefa MSWiA.
Pomysł wiceministra nie spodobał się wielu użytkownikom. „W Czechach są Polskie nazwy na Zaolziu. Jeżeli inne kraje szanują nasze mniejszości, to my też powinniśmy” – pisze jeden z nich. W komentarzach dominują krytyczne uwagi na temat pomysłu wiceministra. „Polska dla Polaków” – kpią.
Czytaj też:
Janusz Kowalski: Nie zaszczepię się, to kwestia wolności i decyzji każdego człowieka