W piątek 26 marca w programie „Jeden na jeden” TVN24 Stanisław Karczewski odpowiadał na pytania dotyczące pandemii koronawirusa i działań podejmowanych na tym polu przez polski rząd. Prowadząca przypomniała sytuację z grudnia ubiegłego roku, kiedy to do kraju wróciły na święta tysiące osób. Zdaniem ekspertów to właśnie Polacy przyjeżdżający z Wielkiej Brytanii przyczynili się do rozsiania po naszym kraju brytyjskiego – bardziej zjadliwego wariantu koronawirusa, odpowiedzialnego za niezwykłą siłę trzeciej fali pandemii.
Karczewski: Jaka by się wylała fala krytyki i hejtu
– Być może tak – przyznał Karczewski. Po chwili jednak zaczął tłumaczyć decyzję o zaniechaniu testów. – Dziś w wywiadzie prof. Horban odwrócił sytuację i stwierdził, co by się stało, jaka by się wylała fala krytyki i hejtu, gdyby to robiono i zatrzymano tych chorych. I gdzie to miano by robić – czy tutaj na miejscu, czy te osoby byłyby odsyłane do Wielkiej Brytanii, czy w Wielkiej Brytanii miałyby być zatrzymane? – pytał retorycznie był marszałek i wicemarszałek Senatu.
Po uwadze, że rząd nie powinien oglądać się na hejt przy tak istotnych sprawach, polityk delikatnie wycofał się ze swoich słów. – To może jest zły argument, ma pani rację. Natomiast byłoby to niezwykle trudne. Ci wszyscy, którzy przyjeżdżali, powinni być kwarantowani. Powinni się nie spotykać, powinni unikać kontaktów – mówił.
Karczewski: Ci, którzy przyjechali, powinni się nie spotykać z rodzinami
– Nawet gdyby ten test był wykonany... Teoretycznie, jest wykonany ten test, ktoś ma test dodatni – co z takim człowiekiem mamy robić? I tak ten człowiek wsiadał w samochód, kiedy przyjechał i powinien jechać do domu i z nikim się nie kontaktować. Ale tak naprawdę ci wszyscy, którzy przyjechali na święta z Wielkiej Brytanii, powinni się nie spotykać z rodzinami, powinni być izolowani
– Na pewno nie wszystkie rozwiązania były trafione. Na pewno popełniliśmy błędy. Natomiast jest bardzo źle, kiedy mówimy tylko o błędach – podsumował na koniec.