W czwartek 1 kwietnia premier Mateusz Morawiecki spotkał się w Budapeszcie z premierem Węgier Viktorem Orbanem oraz z liderem włoskiej Ligi Matteo Salvinim. Przywódcy rozmawiali przede wszystkim o zjednoczeniu sił ich konserwatywnych ugrupowań w PE.
Polska jest liderem grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, włoska Liga Salviniego jest liderem grupy Tożsamość i Demokracja, a posłowie Fideszu Orbana, po odejściu z Europejskiej Partii Ludowej aktualnie pozostają niezrzeszeni.
Saryusz-Wolski: Nasze trzy kraje były biczowane przez Brukselę
Dyskusje liderów na temat planowanego połączenia skomentował na antenie TVP Info Jacek Saryusz-Wolski.
– Mniejsze partie się łączą, żeby być większymi. Tak się dzieje w krajowych parlamentach i także w Parlamencie Europejskim – wskazywał europoseł PiS.
Podkreślał, że ugrupowania łącza „fundamentalne kwestie”. – To generalnie partie konserwatywne. Ważne dla nich aspekty to rodzina, kultura, dziedzictwo, pamięć, suwerenność państw w UE – wymieniał Saryusz-Wolski. – Te trzy kraje, były biczowane i krytykowane przez Brukselę – dodał.
Europoseł PiS o „prorosyjskości grupy trzymającej władze w UE”
Największą różnicą, którą wytykają krytycy porozumienia konserwatywnych liderów, jest spojrzenie poszczególnych ugrupowań na Rosję. Polskie spojrzenie jest bardzo krytyczne, podczas gdy spojrzenie i Orbana oraz Salviniego jest bardzo przychylne wobec rządów Władimira Putina. Na Twitterze zauważają to także zagraniczni komentatorzy.
– Tysiąckrotnie większa i groźniejsza jest prorosyjskość wiodących ugrupowań głównego nurtu – odnosił się do zarzutów europoseł PiS. Jako przykłady wymieniał popieranie przez rząd CDU budowy Nord Stremem II, zatrudnienie byłego kanclerza Niemiec Gerhard Schrödera z SPD w rosyjskim koncernie naftowym „Rosnieft”, czy „filtr Makron – Putin”.
– Ich prorosyjskość jest tysiąckroć większa i faktyczna. Wyraża się w działaniach, a nie tylko w werbalnym flircie. To prorosyjskość głównego nurtu i to trzech głównych koalicjantów grupy trzymającej władze – dodał.
Europoseł podkreślił, że „Warszawa jest skłonna zaakceptować te różnice”. – To można wyłączyć z umowy o współpracy – podkreślał. – Poza tym natężenie tego jest mierzone skalą 30 milionów kredytu z banku przez Marine Le Pen do 10 miliardów wartości Nord Stream II – dodał. – Na dzisiaj Polska mówi tak, to jest możliwe – podkreślił.
Czytaj też:
Morawiecki połączył siły z Orbanem i Salvinim. Tusk kąśliwie komentuje