„Superwizjer” o gigantycznych środkach na fotowoltaikę dla...spółek parafialnych

„Superwizjer” o gigantycznych środkach na fotowoltaikę dla...spółek parafialnych

Panele fotowoltaiczne, zdjęcie ilustracyjne
Panele fotowoltaiczne, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock / Diyana Dimitrova
Dziennikarz Robert Socha zbadał niecodzienną sprawę farm fotowoltaicznych na Podkarpaciu. Z materiału „Superwizjera” dowiadujemy się, że blisko 40 mln zł unijnych dotacji ma trafić do... spółek parafialnych. Jak to możliwe?

Dziennikarz „Superwizjera” przyjrzał się sprawie i twierdzi, że dopłaty do fotowoltaiki wykluczają lokalnych przedsiębiorców z Podkarpacia. Sporą transzę dostaje bowiem 60 parafialnych spółek, z proboszczem jako prezesem na czele każdej z nich. Pierwsze skrzypce w spółkach gra jednak ktoś inny – informuje stacja.

Spółki parafialne dostają dotacje

Zdaniem „Superwizjera” za każdym projektem stoi Kazimierz Jaworski, były senator , , a następnie . Zdaniem stacji, Jaworski wymyślił sposób na obejście przepisów. W myśl założeń dofinansowań do fotowoltaiki, pieniądze miały bowiem trafić albo do przedsiębiorców, albo do samorządów.

Dlatego zdecydowano się, czytamy, na założenie niemal 300 spółek parafialnych, w których prezesami czyniono lokalnych proboszczów. Następnie spółka występowała o dotację. W taki sposób udało się uzyskać dotacje dla 60 z nich, co stanowiło prawie 40 proc. wszystkich beneficjentów programu i blisko 40 mln zł na kontach wspomnianych spółek.

Co ciekawe, finansowe korzyści z farm są owiane tajemnicą, a proboszczowie nie wiedzą, czy ktokolwiek zarabia na instalacji, a jeśli tak, to kto. Niektóre farmy nawet nie ruszyły, choć powinny już dawno działać i być rozliczone z dotacji. 95 proc. udziałów w spółce ma parafia, a 5 proc. spółka-matka kierowana przez byłego senatora – wskazuje stacja. Farmy nie są jednak budowane na potrzeby parafii, ani nawet w ich bezpośrednim sąsiedztwie.

Czytaj też:
ORLEN Aviation będzie produkował energię ze słońca