Przypomnijmy, że informacja o odejściu europosłanki Róży Thun z PO gruchnęła w poniedziałek rano. Wieloletnia działaczka partyjna powiadomiła o tym na Twitterze, zamieszczając tam pełne gorzkich słów oświadczenie o powodach swojej decyzji. Z zamieszczonego w mediach społecznościowych wyjaśnienia można wywnioskować, że Róża Thun wielokrotnie miała odmienne niż pozostali politycy PO zdanie na temat głosowań. Czarę goryczy miała z kolei przelać decyzja Koalicji Obywatelskiej, by podczas sejmowego głosowania nad Funduszem Odbudowy wstrzymać się od głosu.
„Nie zgadzam się na to, żeby słabo prowadzone rozgrywki międzypartyjne odbywały się kosztem projektów mających na celu wsparcie w kryzysie setek milionów obywateli europejskich, w tym oczywiście również polskich, oraz kosztem umacniania całej Wspólnoty” – oświadczyła dodając, że „w wielu innych sytuacjach brakowało jej poważnej debaty, drogi do wykuwania wspólnego, solidnego stanowiska”.
Kulisy odejścia Róży Thun z PO
Jak podaje Interia, powołując się na ustalenia wewnątrz partii, wspomniane oświadczenie to tylko wierzchołek góry lodowej. Szef polskiej delegacji PO-PSL w europarlamencie Andrzej Halicki zarzeka się, że o odejściu Thun z PO dowiedział się z Twittera. Jak powiedział portalowi, Thun nie poinformowała go o swojej decyzji, a kiedy usiłował się z nią skontaktować po publikacji w mediach, ta nie odbierała od niego telefonu.
Jeszcze ciekawiej przedstawiają się doniesienia informatorów, którzy twierdzą, że odejście europosłanki nie jest zaskoczeniem, bo „od roku jest dogadana z Hołownią”. – Niech idzie – miał skwitować rozmówca Interii, nie chcąc jednak ujawnić swojego nazwiska.