O trudnej sytuacji austriackiego kanclerza rozpisują się zagraniczne media, m.in. Deutsche Welle, BBC, czy Reuters. Sprawa dotyczy wydarzeń sprzed dwóch lat, kiedy dziennik „Süddeutsche Zeitung” ujawnił tzw. Ibizagate. Było to nagranie rozmowy odbytej na Ibizie, w której zastępca Kurza w rządzie rozmawiał z kobietą podającą się za córkę rosyjskiego oligarchy. Tematem rozmowy były z kolei wybory i wpływy. Współpracownik Kurza oferował kobiecie pomoc w załatwieniu kontaktów biznesowych, a domniemana córka oligarchy zapewniała, że pomoże przejąć kontrolę nad austriacką bulwarówką, która miała zająć się „propagandą” przed wyborami.
Nagranie doprowadziło do upadku rządu i nowych wyborów, które prawicowa partia Sebastiana Kurza wygrała. Parlamentarna komisja śledcza postanowiła jednak zbadać sprawę do końca i dowiedzieć się, co dokładnie zaszło na Ibizie. W trakcie działań komisji przesłuchano także samego kanclerza. I tu pojawia się problem.
Sebastian Kurz okłamał komisję śledczą?
W zeznaniach kanclerza pojawiła się pewna niejasność, która spowodowała, że prokuratura właśnie wszczęła śledztwo, podejrzewając, że polityk okłamał komisję podczas przesłuchania. Sprawa dotyczyła posady w holdingu, do którego należą spółki austriackiego skarbu państwa. Kurz pytany, czy rozmawiał o tej posadzie z sekretarzem generalnym MF, a prywatnie swoim przyjacielem, zaprzeczył.
Problem w tym, jak czytamy, że komisja dotarła do zapisu rozmów z komunikatora, z których wynika, że taka rozmowa nie tylko się odbyła, ale i Kurz zapewniał swojego przyjaciela, że ten „dostanie to, czego chce”. Kurz zaprzecza zarzutom i w rozmowie z mediami twierdzi, że spodziewa się uniewinniającej decyzji.
Koniec błyskotliwej kariery?
Dziennikarze zastanawiają się jednak, czy afera wokół kanclerza nie zakończy jego błyskotliwej kariery politycznej. Opozycja nie odpuszcza kanclerzowi, jednak ten wciąż ma poparcie, którego rywale mogą mu pozazdrościć. Partia Kurza może bowiem liczyć na 35 proc. głosów. Być może ewentualne zarzuty prokuratury odmienią monetę.
Przypomnijmy, że Sebastian Kurz jest kanclerzem od 2017 roku, kiedy to zdobył ten urząd w wieku zaledwie 31 lat. Okrzyknięty wówczas sensacją i chętnie opisywany przez media jako błyskotliwy i energiczny polityk, systematycznie budował wynik swojej partii. Początkowo Kurz skupiał się na swoim klasycznym elektoracie – skrajnej prawicy, ale po zaproszeniu do rządu Zielonych, stał się połączeniem prawicowca silnie zabiegającego o niektóre lewicowe postulaty.
Czytaj też:
„Tajne układy” państw, cichy „bazar” i mnóstwo oskarżeń. Kanclerz Austrii atakuje UE ws. szczepionek