W niedzielę 23 maja białoruskie władze wydały nakaz awaryjnego lądowania w Mińsku samolotu linii lotniczych Ryanair, który leciał z Aten do Wilna. Powodem miało być zgłoszenie o ładunku wybuchowym na pokładzie samolotu. Wkrótce po awaryjnym lądowaniu Raman Pratasiewicz, opozycyjny aktywista i dziennikarz, został zatrzymany. To wydarzenie na antenie TVN24 komentował Radosław Sikorski. Były minister spraw zagranicznych został zapytany o to, co chciał „osiągnąć Łukaszenka, porywając młodego opozycjonistę”.
Radosław Sikorski: Straszne rzeczy
– To co Putin, mordując swoich oponentów w Wielkiej Brytanii, Niemczech czy w Dubaju, że władza ma długie ręce, może ludzi dosięgnąć gdziekolwiek. Także chciał sparaliżować działanie kanału Nexta na Telegramie, bo to jest taka organizująca sieć, monitorująca i do pewnego stopnia koordynująca protesty – powiedział Radosław Sikorski. – Zapewne też torturami chce wydobyć od niego, kto ewentualnie wewnątrz reżimu współpracuje z opozycją. Straszne rzeczy, ale dyktatorzy tak mają – zakończył swoją wypowiedź europoseł.
Pratasiewicz trafił do szpitala?
Przed godz. 20:00 niezależne media białoruskie poinformowały, że Raman Pratasiewicz trafił do szpitala. Pytany o sprawę na antenie TVN24 wiceszef MSZ Paweł Jabłoński potwierdził, że i do polskiego MSZ dotarł taki sygnał. Ojciec aktywisty informuje jednak, że doniesienia te mogą być celowym działaniem służb, gdyż rodzina nie posiada oficjalnych informacji na temat stanu Ramana Pratasiewicza.
Czytaj też:
Morawiecki rozmawiał z premierem Czech. Chodzi o kopalnię Turów