Sprawa, o której mowa sięga kilku lat wstecz. W mediach pojawiały się liczne zastrzeżenia w kwestii list poparcia dla kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa. Jak wskazywano, na listach podpisywać mieli się krewni czy znajomi sędziów i wzajemnie przekazywać sobie poparcie. Pojawiały się także wątpliwości w kwestii niektórych podpisów, gdyż ci, którzy je złożyli argumentowali, że następnie wycofali poparcie, co nie zostało uwzględnione w dokumentach.
W sprawie tej bazowano jednak tylko na spekulacjach, dlatego opinia publiczna nalegała, by listy poparcia zostały ujawnione. I tu pojawił się problem, gdyż ani marszałek Sejmu, ani szefowa Kancelarii Sejmu, ani inni urzędniczy nie zgadzali się na publikację dokumentu. Nie pomogły nawet wyroki WSA i NSA. Z pomocą przybył Urząd Ochrony Danych Osobowych pod wodzą byłego polityka PiS, który powoływał się na ochronę danych osób na listach. Ostatecznie Kancelaria Sejmu opublikowała listy dopiero w lutym 2020 roku.
WP: Prokuratura przygląda się działaniom marszałek Witek
Jak informuje Wirtualna Polska, działaniom marszałek Witek, a także innych uczestników całego zamieszania przyjrzy się prokuratura. Prokuratura Okręgowa w Warszawie bada kwestię ewentualnego niedopełnienia obowiązków – czytamy.
WP podaje, że prokuratura powołuje się na obowiązek informacji publicznej i prawomocny wyrok WSA w tej sprawie, które jednak nie skłoniły marszałek Witek do publikacji list poparcia. Zdaniem prokuratury, było to działanie na szkodę interesu publicznego – podsumowuje portal. Prokuratura wszczęła również śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych Jana Nowaka. Niedopełnienie urzędniczych obowiązków zagrożone jest karą do trzech lat więzienia.
Czytaj też:
Sejm ujawnił listy poparcia do KRS. „Odpadła przeszkoda prawna”