Donos na Rafała Trzaskowskiego sięga 2018 roku. Złożył go związany niegdyś z Platformą Michał Dzięba. Były współpracownik ministra skarbu z PO Aleksandra Grada i dawny znajomy Trzaskowskiego, oskarżył polityka o to, że w 2009 r. nielegalnie finansował swoją kampanię wyborczą do europarlamentu. Według wspomnianych zarzutów, Trzaskowski miał przyjąć 150 tys. zł od znajomego biznesmena. Moment zgłoszenia nie był przypadkowy – trwała bowiem wówczas kampania samorządowa, w której Trzaskowski walczył o fotel prezydenta Warszawy.
Trzaskowski od początku zaprzeczał zarzutom. Złożył także akt oskarżenia w związku z pomówieniami. Sprawa zakończyła się ugodą i przeprosinami Dzięby – informuje Onet. Sam Dzięba miał także inne problemy z prawem. Jak ustalił portal, był on objęty dozorem policyjnym w związku z groźbami kierowanymi pod adresem swojej byłej partnerki.
Prokuratura „po cichu” umorzyła śledztwo
Wszystko wskazuje na to, że prokuratura od początku nie wiedziała, co zrobić ze zgłoszeniem od Dzięby. Najpierw sprawę przeniesiono poza Warszawę, tłumacząc, że stolica jest zbyt obciążona innymi śledztwami. Później, w grudniu ubiegłego roku, śledztwo „po cichu” umorzono, nie wydając przy tym żadnego komunikatu – dowiedział się portal.
– W toku postępowania przygotowawczego zrealizowano szereg czynności procesowych, w tym przesłuchano w charakterze świadków 9 osób. W dniu 21 grudnia 2020 roku postępowanie zakończono postanowieniem o umorzeniu śledztwa – mówi Onetowi Magdalena Czołnowska-Musioł, rzeczniczka piotrkowskiej prokuratury, w której prowadzono sprawę.
Czytaj też:
Trzaskowski reaguje na materiały TVP. „Decyduję chyba o losach całego wszechświata”