Wyrok zapadał i tylko kwestią czasu jest jego wykonanie – taka odpowiedź przewija się najczęściej w rozmowach z politykami Zjednoczonej Prawicy, gdy pada pytanie o przyszłość Jarosława Gowina w jej strukturach.
– Dwa razy zdołał wmówić, że to nie jego ręka, ale teraz zadziałał tak, jakby Bóg odebrał mu rozum. Jego obrońcy, nawet ci najbardziej zatwardziali, nie są już w stanie nic zrobić – słyszymy od ważnego polityka Zjednoczonej Prawicy.
Pierwsze dwa razy to, zdaniem rozmówców „Wprost”, ubiegłoroczne wybory prezydenckie i przyjęcie Krajowego Planu Odbudowy (KPO). W obu przypadkach wicepremier rozmawiał z politykami opozycji, a stawką rozmów miało być obalenie rządu i przedterminowe wybory, ewentualnie powstanie gabinetu technicznego, który miała uformować opozycja.
– Zdrady z ubiegłego roku Kaczyński mu nie zapomniał, ale sprawa trochę przyschła. Na tyle, że Gowin znów spróbował, ale już bardziej ostrożnie. Mącił w sprawie KPO – najpierw na etapie Brukseli, później u nas, ale nie robił tego własnymi rękami. Na front wystawił Ziobrę, a sam działał zakulisowo. Dopiero w ostatnim akcie planował wejść na scenę i ogłosić, że znalazłszy odpowiedzialnych ludzi po stronie opozycji, teraz zajmie się Polską z kimś innym. Wiadomo jak się skończyło – zdradza nasz informator.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.