W środę 16 czerwca w Sejmie zorganizowano niejawne posiedzenie, na którym posłowie i posłanki zapoznali się z informacją rządu ws. cyberbezpieczeństwa. Obrady w tym trybie zwołano na wniosek premiera Mateusza Morawieckiego po tym, jak na komunikatorze Telegram zaczęły pojawiać się rzekome maile z prywatnej skrzynki szefa KPRM Michała Dworczyka.
Niejawne posiedzenie ws. cyberbezpieczeństwa. Posłowie Lewicy oburzeni
W trakcie posiedzenia na korytarzach sejmowych z dziennikarzami spotkali się niektórzy przedstawiciele klubu Lewicy, którzy nie ukrywali irytacji. Parlamentarzyści wyszli z posiedzenia przed jego zakończeniem, podobnie zrobili wcześniej dwaj posłowie KO Dariusz Joński i Michał Szczerba.
Wielokrotnie podkreślali, że ze względu na niejawny charakter posiedzenia, nie mogą dzielić się z mediami szczegółami, dlatego też dosyć ogólnie opisywali sytuację.
Jak mówił jeden z liderów Razem Adrian Zandberg, rząd miał przekazać posłom i posłankom „tajne informacje”, ale w jego ocenie tak się nie stało. – Charakter tej informacji nie usprawiedliwiał tego, by to, co usłyszeliśmy, było utajnione (...). Mogę państwu powiedzieć tyle, że takie informacje nie padły – oznajmił Zandberg.
„Kpina”. Gawkowski o informacji rządu na tajnym posiedzeniu w Sejmie
Zandberg pozwolił sobie na dłuższy wywód na ten temat: – Mogę powiedzieć jedno zdanie, co było dosyć niepoważne, myślę, że dobrze by było, byśmy w Polsce nie nadużywali tej ważnej i potrzebnej instytucji, którą jest możliwość zwołania posiedzenia tajnego, w sytuacji, w której charakter tej informacji, użycia takich środków, w mojej przynajmniej ocenie, tego nie usprawiedliwiał.
W krytycznej ocenie posiedzenia wtórował Zandbergowi przedstawiciel Wiosny, przewodniczący klubu Lewicy, Krzysztof Gawkowski. Już pod koniec spotkania z dziennikarzami skwitował: – Całość tego posiedzenia można nazwać kpiną i niech to będzie komentarz.