Spór ma swój początek w nowelizacji polskiej ustawy Kodeks postępowania administracyjnego. Zgodnie z przepisami, które w minionym tygodniu przeszły przez Sejm, po 30 latach od wydania decyzji administracyjnej niemożliwe będzie postępowanie w celu jej zakwestionowania. Takie prawo nie spodobało się Izraelowi, który w nocie ambasady przekazał, że uderza ono w kwestię zwrotu mienia żydowskiego zagrabionego podczas II wojny światowej.
„To niemoralne prawo poważnie uderzy w stosunki między naszymi państwami. Z powagą podchodzimy do próby uniemożliwienia zwrotu prawowitym właścicielom mienia zagrabionego w Europie Żydom przez nazistów i ich kolaborantów. Polska wie, co jest właściwym krokiem w tej sprawie” – napisano w komunikacie ambasady.
Spór na linii Polska-Izrael
Nota ambasady wywołała ciąg zdarzeń, w których strona polska zadeklarowała, że żadnych roszczeń realizować nie będzie. Rozpoczęła się również seria wezwań ambasadorów do placówek dyplomatycznych w Polsce i Izraelu. O ocenę sprawy był na antenie TVN24 pytany były premier, a obecnie europoseł Leszek Miller. Jego zdaniem, reakcja Izraela była do przewidzenia, a politykowi „nie wydaje się, by przed przegłosowaniem ustawy, przeprowadzono rozmowy ze stroną izraelską”.
– Nie kibicuję polskiemu rządowi w tym sporze, bo ja temu rządowi w niczym nie kibicuje – dodał.
Michał Woś: „Oddaj pan mandat polskiego posła do PE”
Wypowiedź Millera ewidentnie nie przypadła do gustu wiceministrowi sprawiedliwości Michałowi Wosiowi. „Leszek Miller nie kibicuje polskiemu rządowi. Nic nowego: od kibicowania obcym rządom Sowietów zaczął swoją karierę – to w człowieku najwidoczniej zostaje. Oddaj pan mandat POLSKIEGO posła do PE” – napisał.
twitterCzytaj też:
Komu w Izraelu przyda się awantura z Polską? „Długi cień Moskwy i ustawy 447”