Magdalena Frindt, „Wprost”: W sondażu United Surveys na zlecenie „Wprost” zapytaliśmy ankietowanych, kto przejmie władzę w PiS po Jarosławie Kaczyńskim. 41 proc. wskazało na Mateusza Morawieckiego, na drugim miejscu znalazł się Jarosław Gowin z ponad 10 proc. poparciem, podium zamyka była premier Beata Szydło (5,9 proc.), a Joachim Brudziński jest daleko w tyle, zdobywając nieco ponad jeden procent głosów. Zaskakujące?
Dr hab. Ewa Marciniak, politolog z UW: Mateusz Morawiecki zdeklasował innych liderów Prawa i Sprawiedliwości, którzy jeszcze kilka lat temu mieli szanse na to, żeby myśleć o przywództwie w partii, a przynajmniej mieli takie aspiracje. Uważam, że obserwujemy wspomnianą deklasację, dlatego że Mateusz Morawiecki kojarzy się wyborcom i członkom PiS jako osoba, dzięki której ugrupowanie najwięcej zyskuje. Zyskuje w sondażach oraz indywidualnych rankingach zaufania, bo premier w tych notowaniach jest zazwyczaj w czołówce. Wydaje mi się, że w połowie 2021 roku stało się oczywiste, że to Mateusz Morawiecki będzie następcą Jarosława Kaczyńskiego.
Lider Porozumienia może być zadowolony ze swojego wyniku w tym sondażu, czego nie może powiedzieć Zbigniew Ziobro. Szef Solidarnej Polski, która również wchodzi w skład Zjednoczonej Prawicy, zdobył jedynie 0,5 proc. głosów.
Zaskakujące jest to, że w tym sondażu pojawiają się nazwiska, które nie są związane z PiS-em, czyli Jarosław Gowin i Zbigniew Ziobro. To oznacza, że w świadomości społecznej nie do końca jest odzwierciedlony fakt, że Zjednoczona Prawica to jest koalicja i tworzą ją trzy partie. To jest głównie sygnał dla Gowina i Ziobry, że rozpoznawalność ich partii politycznych jest na niedostatecznym poziomie. Na pewno nie na takim, który daje im możliwość samodzielnego startu w wyborach.