Podczas niedawnego wystąpienia w Gdańsku Donald Tusk zastosował ciekawą sztuczkę retoryczną. Wspomniał o określeniu, którego użyła jego sąsiadka w odniesieniu do programu gospodarczego określanego jako Polski Ład, jednocześnie umywając ręce od jego wymyślenia. Anonimowa kobieta we wspomnianej frazie zastąpiła słowo „polski” przez przymiotnik „ruski”. W ten sposób lider PO wprowadził do dyskursu sformułowanie, które w dalszej części wystąpienia sam precyzował. – Porządek, który tutaj wprowadzają, jest bliźniaczo podobny do tego, który wprowadza Putin w Rosji i jego sojusznicy, przyjaciele w różnych krajach, w różnych miejscach na świecie – powiedział Donald Tusk.
– Na czym polega ten „ruski ład”, ten rosyjski porządek? Po pierwsze na tym, żeby z demokracji zrobić fasadę demokracji, żeby zdławić wolne słowo, żeby móc kraść bez żadnej kontroli, bez żadnego opamiętania, żeby zaatakować taką tkankę społeczną, organizacje pozarządowe, o wolnych mediach już mówiłem, żeby zniszczyć opozycję – jak nie słowem, to trucizną, przemocą, opresją. Żeby aparat władzy, instytucje władzy – od sądów, przez policję, po urzędy, służyły panowaniu tej władzy nad człowiekiem. To jest ten „ruski ład”, to jest ten rosyjski porządek – kontynuował pełniący obowiązki przewodniczącego PO.
PiS kontruje Donalda Tuska. Najnowszy spot
Oficjalna odpowiedź ze strony Prawa i Sprawiedliwości przyszła po 10 dniach. Na partyjnym profilu na Twitterze został opublikowany spot, w którym pada stwierdzenie: „Faktycznie, wie pan sporo o »ruskim ładzie«, bo sam go pan wprowadzał”. – Czy mówi pan o swoich ciepłych relacjach z Władimirem Putinem? O niedźwiadkach, obiadkach i spacerku po Sopocie? O chęci sprzedania Rosjanom Lotosu? Milczeniu w sprawie Nord Stream 2? Szkodliwej umowie z Gazpromem, za którą Polacy zapłacili krocie z własnych kieszeni? A może o kuriozalnym udziale Siergieja Ławrowa w spotkaniu polskich ambasadorów? Podejrzanej umowie o współpracy polskich służb specjalnych z rosyjską FSB? – pyta narrator. W nagraniu pojawia się m.in. zdjęcie Donalda Tuska z Władimirem Putinem.
Rosyjska karta daje przewagę? „Dziwaczna obsesja”
Z pytaniem o cel „grania rosyjską kartą” przez polskich polityków, zwróciliśmy się do prof. Rafała Chwedoruka. – Im bardziej ta rosyjska karta jest obecna i nadużywana, tym ma mniejsze znaczenie. Granie nią wynika z wielu czynników, m.in. z dominującej w polskim życiu publicznym dziwacznej obsesji w tej materii, kompletnie oderwanej od realiów europejskiej i światowej polityki. Taki stan rzeczy wynika również z tego, że olbrzymią rolę w życiu publicznym odgrywa dziś w Polsce pokolenie swoistej IV Brygady, które bardzo chciało walczyć z komunizmem, tylko nie zdążyło. W czasach sanacyjnych mianem IV Brygady określano tych, którzy przypisywali sobie legionową przeszłość, a były przecież tylko trzy brygady legionowe. Granie rosyjską kartą wynika również z polityki amerykańskiej, zachodnioeuropejskiej, dla których polskie lęki są bardzo wygodne i czynią Rzeczpospolitą bardziej uległym partnerem – powiedział politolog z Uniwersytetu Warszawskiego w rozmowie z „Wprost”.