Magdalena Frindt, „Wprost”: Minął rok od przeprowadzenia wyborów prezydenckich na Białorusi. Był pan wtedy w Mińsku. Jak pan zapamiętał ten dzień?
Michał Szczerba, poseł PO: Przyjąłem zaproszenie moich przyjaciół, aby być w tych dniach na Białorusi, aby być świadkiem tych wydarzeń, które miały się zaraz rozegrać. Miałem świadomość, że na miejscu może się okazać, że będę jedynym zagranicznym parlamentarzystą na Białorusi. To się potwierdziło, ponieważ Łukaszenka nie zgodził się na obserwację wyborów przez OBWE.
Byłem na Białorusi również kilka lat wcześniej podczas wyborów parlamentarnych. To było dla mnie traumatyczne przeżycie.
Dlaczego?
Widziałem sekretarza komisji, który na moich oczach fałszował protokoły. Wracając jednak do wyborów prezydenckich – dla mnie osobiście bardzo ważnym wydarzeniem, do którego doszło rok temu, było spotkanie ze Swiatłaną Cichanouską. Towarzyszyłem jej, Maryji Kalesnikawej, współpracownikom ze sztabu w drodze do lokalu wyborczego, w którym Cichanouska oddała głos.
Jakie odczuwaliście emocje?
Zostałem zaproszony do biura sztabu, gdzie rozmawialiśmy i z niepokojem śledziliśmy to, co się działo. Z jednej strony w oczach Cichanouskiej widziałem pewność i przekonanie o tym, że ona i jej sztab dali z siebie wszystko, żeby te wybory wygrać. Ona sama czuła masowe poparcie społeczne i wiedziała, że jest zwyciężczynią tych wyborów. Z drugiej strony czuła też obawę, że reżim nie pozwoli na zmianę, nie dopuści do jej zwycięstwa.
W dniu przeprowadzenia wyborów prezydenckich na Białorusi nie wchodziłem do lokali wyborczych, bo nie miałem formalnego statusu obserwatora międzynarodowego. Byłem jednak tuż przed wieloma lokalami i widziałem podnoszące na duchu akcje społeczeństwa białoruskiego. Jedna z nich polegała na zawieszaniu na rękach białych wstążek, opasek.
To symboliczne. Białorusini chcieli się policzyć.
Tak, społeczeństwo białoruskie chciało się policzyć i pokazać, że wyborców głosujących na Cichanouską jest więcej. To było widać. Widziałem całe wielopokoleniowe rodziny, które od dziadków, przez średnie pokolenie, po dzieci, wchodziły do lokali wyborczych z tymi białymi opaskami. To była ze strony zwykłych ludzi wielka, publiczna demonstracja poglądów. To, co się wydarzyło na Białorusi w 2020 roku, można podsumować jednym zdaniem – Białorusini porzucili strach. Strach, który przez lata krępował ich przy próbach podejmowania różnych wysiłków.