Sejm zajmuje się dziś nie tylko tak zwanym „Lex TVN”, ale także projektem podwyżek dla polityków, w tym dla prezydenta. Wśród ostrych wypowiedzi polityków opozycji wybił się Adrian Zandberg, który nie przebierał w słowach z mównicy sejmowej.
– Mówicie, że wzorcem powinny być lata trzydzieste, czyli czasy, gdy prezydent zarabiał sto razy więcej od nauczyciela. Otóż nie. Ani do tego, ani do pańszczyzny powrotu nie będzie. Klasa polityczna to nie są nadludzie, tylko reprezentacji zwykłych obywateli i powinni zarabiać podobnie, jak oni – mówił jeden z liderów Lewicy.
Podwyżki dla polityków zamiast urzędników
Zandberg przypominał też, że na początku pandemii rząd zamroził podwyżki i premie dla pracowników budżetówki, a jednocześnie Zjednoczona Prawica próbuje przeforsować podwyżki dla polityków.
– Kolejne grupy pracowników budżetówki szykują się do protestów. Trwa protest pracowników sądów, szykuje się strajk w ZUS-ie, prawdopodobnie będą strajkować inspektorzy. To ludzie, którzy ofiarnie pracują dla państwa, a polskie państwo płaci im grosze – mówił w Sejmie Adrian Zandberg z Lewicy. – Oni słyszą od was, że muszą zaciskać pasa, że nie ma pieniędzy na podwyżki. Zamiast im, wy podnosicie teraz pensje swoim kolegom. W ten sposób tylko wkurzacie ludzi – grzmiał Zandberg.
Czytaj też:
Dziambor o TVP i 500+: Wytłumaczcie, dlaczego Kurski, Rachonie, Ogórki, są ważniejsze od dzieci