Kilkadziesiąt godzin pohukiwań i zapowiedzi, rytualne „PiS się skompromitowało” i „władza nie panuje nad sytuacją”, po czym… wszystko jak zwykle. Zachowanie partii opozycyjnych w trakcie debaty i głosowania nad uchyleniem rozporządzenia prezydenta o stanie wyjątkowym jest potwierdzeniem starej teorii, że w polskich warunkach w godzinie próby można liczyć nawet na największego politycznego wroga.
Katastrofę wyczuwało się już w poniedziałek rano. Wtedy Marek Sawicki z PSL przyznał, że nie wyklucza braku poparcia dla wniosku Lewicy o uchylenie rozporządzenia prezydenta.
– Mam wrażenie, że mamy do czynienia z pilotażem. Jeśli rząd dobrze wytłumaczy, dlaczego ten pilotaż wprowadza, to jestem w stanie to poprzeć – mówił polityk na antenie RMF. Rząd z wytłumaczeniem poradził sobie nieprzesadnie, a Sawicki – podobnie jak większość PSL – wstrzymał się od głosu.
Zabawę popsuli też posłowie z koła Konfederacji, którzy po kilkudniowym kluczeniu w sprawie stanu wyjątkowego w pasie przy granicy z Białorusią, wczesnym popołudniem zapowiedzieli, że jednak nie chcą go odwoływać i będą głosować z rządem.
Źródło: Wprost
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.