– Nic nie planuję. Kończymy tę zabawę, przecież szykujemy się do odlotu – zażartował Lech Wałęsa. Dodał, że „może żona coś zorganizuje”, bo on „nie jestem od takiej roboty”. – Mnie trzeba odprowadzić, zawieźć, przywieźć. Wsadzić do samochodu… Może o czymś jeszcze pomyślę, na razie nie myślałem – uciął były prezydent.
Przyznał też, że już niewiele mu życia zostało, a żona z pewnością nie będzie płakać po jego śmierci. Dlaczego?
– Przysięgała mi miłość do grobowej deski. Tylko do tego momentu będę wymagał, potem to już nie. Czas na odnowę. Na młodszy model – podsumował.
Kilka lat temu Danuta Wałęsa w swojej biografii „Marzenia i tajemnice” opowiedziała o swoim burzliwym związku z Lechem Wałęsą i nie szczędziła małżonkowi słów krytyki. Po tym, jak często mówił Lech Wałęsa, ciężko odbudować tę relację. Na pytanie „Wprost”, czy po medialnej burzy, „ping-pongu” między nim a żoną, przyszedł czas na wybaczenie i spokój, odparł:
– Trochę tak, ale pewnych rzeczy cofnąć się nie da. Nawet mimo szczerych chęci.
W rozmowie opowiedział też o cukrzycy, z którą od lat się zmaga i powikłaniach, z jakimi musi się zmierzyć. – Mam problem, ale się go nie wstydzę, ani tego nie boję. Lekarze robią wszystko, by nie trzeba było stopy (stopa cukrzycowa - red.) odcinać po kawałku. Zresztą obie nogi mam podobnie zagrożone. Lekarze ratują je, zobaczymy co z tego wyjdzie.
Pytany, czy w związku z tym zagraniczne wykłady nie są dla niego zbyt dużym obciążeniem, stwierdził: – Nie męczy mnie to, co lubię robić. Lubię dziewczyny, lubię wykłady, dlatego to znoszę dobrze. Zwolnienia lekarskie biorę, gdy nie chcę gdzieś pójść.
Czytaj cały wywiad z Lechem Wałęsą:
Czytaj też:
Lech Wałęsa dla „Wprost”: Nawet Palikot wyciągnął do mnie rękę
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.