W programie „Woronicza 17” w TVP poruszono kwestię wprowadzenia na polsko-białoruskiej granicy stanu wyjątkowego w części dwóch województw: lubelskiego i podlaskiego. Ograniczenia obowiązują w ponad 180 miejscowościach, które znajdują się w pasie przygranicznym przy granicy polsko-białoruskiej.
Dariusz Joński tłumaczy akcję na granicy
Prowadzący program Michał Rachoń zapytał Dariusza Jońskiego, czy poseł Koalicji Obywatelskiej czuje się winny temu, że stan wyjątkowy został wprowadzony. – Pan tak na poważnie? – odpowiedział polityk. Dziennikarz TVP wyjaśnił, że grupa parlamentarzystów i działaczy organizacji pozarządowych swoimi działaniami doprowadziła do tego, że Straż Graniczna zamiast zajmować się sytuacją po drugiej stronie polskiej granicy, musiała pilnować polityków. – Widzę, że pan wie więcej niż ja, chociaż tam pana nie było – stwierdził Dariusz Joński.
Poseł KO wyjaśnił, że był w Białymstoku z grupą parlamentarzystów i gdy dowiedział się o sytuacji w Usnarzu, postanowił kupić śpiwory i jedzenie dla osób, które koczowały na granicy. – Podszedłem do komendanta, który tam dowodził. Powiedziałem, że mam rzeczy dla migrantów, dla kobiet i dzieci i chciałbym je przekazać. On powiedział, że dostał telefon z Warszawy, że nie może nic przekazywać, ale zobaczy co da się zrobić. Cała rozmowa trwała około 4 minut, a telewizja publiczna pokazywała nas co 15 minut sugerując, że mamy jakąś pizzę i zakłócamy sytuację na granicy – tłumaczył polityk dodając, że „TVP sugerowało, że politycy KO nielegalnie przekroczyło granicę”.
Po co rząd wprowadził stan wyjątkowy?
Dopytywany o to, komu chciał przekazać rzeczy, Dariusz Joński tłumaczył, że chodziło o kobiety i dzieci a granica jest otwarta. – Strażnik powiedział mi, że wcześniej przekazywano takie rzeczy, tylko po telefonie z Warszawy sytuacja się zmieniła – mówił. – Panie pośle, pan jest wykształconym człowiekiem, pan wie, czym jest granica. Podawanie tych rzeczy to jest po prostu przemyt. Pan sugeruje, że funkcjonariusze Straży Granicznej przekazywali niezidentyfikowane rzeczy na stronę białoruską – kontrował Michał Rachoń.
– Wie pan po co jest ten stan wyjątkowy? Żeby pan dzisiaj nie rozmawiał o proteście medyków – podsumował polityk Koalicji Obywatelskiej.
Patryk Jaki: Niech pan pobiega przy granicy z Izraelem
Patryk Jaki ocenił, że politycy opozycji próbują wykorzystywać migrantów na granicy polsko-białoruskiej, aby zbijać kapitał polityczny. – Nie pokazujecie, że to Białoruś ich przewozi, że oni są z Iraku a nie z Afganistanu. Jakbyśmy nie wprowadzili stanu wyjątkowego, tak jak inne państwa graniczące z Białorusią, to byście krzyczeli, że tego nie robimy i sobie nie radzimy. Są takie momenty, że po prostu trzeba stanąć po stronie państwa polskiego – stwierdził eurodeputowany.
– Niech pan spróbuje pobiegać z torbą przy granicy izraelskiej to pan zobaczy wtedy, czym jest silne państwo – odparł Patryk Jaki zwracając się bezpośrednio do Dariusza Jońskiego.
Czytaj też:
Program Rachonia w TVP przerwany. Wszystko przez Andrzeja Dudę