Białe Miasteczko z 2007 r. nie było zaplanowane. Wiosną 14 lat temu przez Warszawę przeszedł protest pielęgniarek, a po jego zakończeniu kilkadziesiąt kobiet postanowiło zostać w stolicy i przed budynkiem Kancelarii Premiera zaczekać, aż wyjdzie do nich ówczesny premier Jarosław Kaczyński. Premier się nie zjawił, za to w nocy pojawili się policjanci, którzy zepchnęli pielęgniarki z alej Ujazdowskich w kierunku chodnika i trawników przylegających do płotu Łazienek Królewskich.
W spychanej grupie był nieżyjący już dziś były rzecznik SLD, Tomasz Kalita i pierwsze namioty stanęły przed KPRM dzięki jego staraniom.
Polityk naprędce organizował środki higieny osobistej, karimaty, śpiwory i wszystko, co niezbędne do zorganizowania spontanicznego obozowiska w centrum miasta. W pomoc zaangażowały się też partyjne młodzieżówki, warszawiacy i bez wcześniejszych przygotowań udało się stworzyć miasteczko, które na fali entuzjazmu i twórczego chaosu przetrwało ponad 4 tygodnie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.