1 października w Sejmie odbyła się debata na temat nowych kar za łamanie przepisów drogowych. Autorzy nowelizacji ustawy proponują m.in. areszt lub grzywnę minimum 2,5 tys. złotych za jazdę po pijanemu, 2 tys. zł za złamanie zakazu omijania zamkniętych zapór kolejowych, 1,5 tys. zł za nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu.
W projekcie ustawy zapisane jest także sześciokrotne zwiększenie grzywny (do 30 tys. zł) za łamanie przepisów drogowych i od 1,5 do 5 tys. zł mandatu karnego za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o ponad 30 km/godz. W przypadku recydywy w ciągu dwóch lat od pierwszego zdarzenia kara wynosiłaby już od 3 tys. zł do 5 tys. zł.
Powyższym zmianom sprzeciwia się m.in. Konfederacja czy Ordo Iuris. Na jednego z największych przeciwników tego projektu wyrasta też poseł Bartłomiej Sienkiewicz z KO, były minister spraw wewnętrznych i administracji. Za pośrednictwem Twittera oświadczył, że głosował przeciwko. W kolejnych wpisach tłumaczył swoje stanowisko.
Sienkiewicz: Jeszcze nie dotarło po 6 latach?
„Jeszcze raz, dla średnio rozgarniętych w temacie: gigantyczne kary finansowe dla kierowców to nie jest żadne rozwiązanie, to tylko zwiększenie korupcji. Radary, kontrole, nieuchronność kary zmniejszają ilość wypadków. System, a nie »ziobryzm«. Jeszcze nie dotarło po 6 latach?” – pytał.
„I to co najważniejsze: to państwo jest coraz bardziej okrutne dla obywateli i coraz bardziej się rozkłada: w złodziejstwie władzy, upadku usług publicznych i braku odpowiedzialności” – dodawał Sienkiewicz. Polityk tłumaczył, że piraci drogowi to zaledwie ułamek kierowców i nie można z powodu kilkudziesięciu osób drastycznie podnosić cen mandatów wszystkim.
Czytaj też:
Gdzie w Europie kierowcy płacą najwięcej za wykroczenia drogowe?