Rozmówcy Wirtualnej Polski związani z obozem rządzącym nie kryją, że rząd Mateusza Morawieckiego może okazać się najdroższym w historii naszego kraju. - „Rozmnożą się” wiceministrowie, znów podzielą się ministerstwa, budżety kolejnych urzędów puchną jak na drożdżach. Miał być koniec Polski resortowej, a znów pachnie Bizancjum. Powoli wracamy do tego, co było przed pandemią - mówił jeden z nich.
Jak czytamy w materiale na ten temat, „dziś każdy chce być ministrem”, a swoją szansę wyczuli zwłaszcza mali koalicjanci PiS. Chodzi o Solidarną Polskę Zbigniewa Ziobro, Partię Republikańską Adama Bielana i stowarzyszenie „Polska OdNowa” Marcina Ociepy. W nadchodzącej rekonstrukcji to przedstawiciele tych ugrupowań mogą otrzymać rządowe posady, zwolnione przez ludzi Jarosława Gowina czy utworzone od zera.
Rekonstrukcja przeczy rekonstrukcji
Rozmówcy WP podkreślają, że kolejna rekonstrukcja zburzy ideę poprzedniej. Zamiast zmniejszać liczbę resortów, tym razem wszystko ma pójść w drugą stronę. Przykładowo dołączony do ministerstwa kultury sport ma znów zostać wyodrębniony. Ministerstwu Finansów mają zostać odebrane fundusze i polityka regionalna, a Ministerstwo Klimatu i Środowiska miałoby zostać podzielone na dwa osobne.
Choć do rekordowych 126 ministrów i wiceministrów z 2018 roku ciągle rządowi daleko, to i tak ma to być najdroższa administracja pod względem wynagrodzeń. Obecnych 14 ministrów i 65 wiceministrów skorzysta na decyzji PiS i Andrzeja Dudy o 60-procentowej podwyżce miesięcznego uposażenia.
Czytaj też:
Prezydent Andrzej Duda spotkał się z kandydatem na stanowisko ministra sportu