Na kilka dni przed kongresem zjednoczeniowym Nowa Lewica nie miała dobrej prasy.
W portalu Interia ukazał się wywiad z Gabrielą Morawską-Stanecką, wicemarszałek Senatu z Wiosny, która otwarcie mówiła, że wolałaby, aby współprzewodniczącym nowej partii – obok Roberta Biedronia – był ktoś inni niż Włodzimierz Czarzasty. Z kolei w tygodniku „Polityka” ukazał się tekst Rafała Kalukina. Autor napisał: „Wyprowadził sztandar SLD, aby uratować swoje przywództwo. Teraz Nowa Lewica startuje jako prywatny projekt Włodzimierza Czarzastego”.
Nie tylko prasa była kiepska. W SLD w ostatnich miesiącach dochodziło do próby obalenia ustaleń dotyczących zjednoczenia Wiosny i SLD, co zaowocowało zawieszeniem kilkunastu ważnych działaczy w partii. Podzieliła się też jej reprezentacja w Parlamencie Europejskim.
Z drugiej strony formacja przetrwała porażkę Roberta Biedronia w wyborach prezydenckich, choć wydawało się, że jego bardzo słaby wynik (gorszy od wyniku Magdaleny Ogórek w 2015 roku) pociągnie lewicę w niebyt.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.