„Rzeczpospolita” opisuje finał głośnej sprawy „nadprogramowych” środków w oświadczenia poselskich członków partii Razem. Przypomnijmy, że w ubiegłym roku dziennikarze zaczęli się przyglądać oświadczeniom majątkowym, a tam ich uwagę zwróciły zarobki niektórych posłów Razem, w tym jednego z czołowych polityków tego ugrupowania Adriana Zandberga.
Politycy tłumaczyli, że zarówno oni, jak i inni członkowie zarządu Razem otrzymali w poprzednim roku jednorazowe nagrody. Chodzi o osiem nagród na kwotę 99 tys. zł każda, finansowanych z subwencji, którą w wyborach w 2015 roku wywalczyła partia. Środki te politycy następnie wpłacili na kampanię Lewicy – tłumaczyła wówczas rzeczniczka partii Razem Dorota Olko. „Rzeczpospolita” przypomina, że pieniądze w zasadzie przerzucono na fundusz wyborczy Sojuszu Lewicy Demokratycznej, z którego politycy Razem startowali w wyborach w 2019 roku.
PKW uderza w nagrody dla członków zarządu partii Razem
Gazeta podaje teraz, że Państwowa Komisja Wyborcza zakwestionowała wspomnianą transakcję. Jak czytamy w uzasadnieniu przytaczanym przez „Rzeczpospolitą”, zgodnie z prawem jedna partia nie może finansować drugiej, a do takiego zabiegu wówczas doszło. Razem nie poniesie jednak konsekwencji, gdyż startując ze wspólnych list pod szyldem SLD, Razem nie otrzymała subwencji. Co za tym idzie, nie może teraz jej również utracić. Gdyby subwencję otrzymywała, PKW musiałaby ją wstrzymać – czytamy.
Czy jakaś kara grozi w związku z tym SLD, czyli dzisiejszej Nowej Lewicy? Również nie. W sprawozdaniu finansowym SLD PKW nie doszukała się żadnych uchybień, więc rachunek partii pozostaje czysty. „Wpłaty dokonane na konto SLD spełniały wymogi art. 25 ust. 1 i 4 oraz art. 36a ustawy o partiach politycznych” – głosi uzasadnienie PKW. „Przepisy te przewidują m.in., że wpłacać środki do kasy partii mogą tylko obywatele polscy mieszkający na terytorium RP, a wpłaty muszą mieścić się w limitach” – precyzuje gazeta.
Czytaj też:
Kulisy wesela na lewicy. Toast Zandberga, „nielegalna” Senyszyn i disco polo