W lipcu 2020 roku Andrzej Duda wygrał w drugiej turze wyborów prezydenckich z Rafałem Trzaskowskim. Andrzej Duda zwyciężył z włodarzem Warszawy, zdobywając ponad 51 proc. głosów przy frekwencji przekraczającej 68 proc. Prezydent sprawuje funkcję drugą kadencję, a co za tym idzie, nie będzie mógł po raz kolejny ubiegać się o ten urząd. Chociaż następcę Andrzeja Dudy będziemy wybierać dopiero za kilka lat, w wypowiedziach kilku polityków związanych z partią rządzącą przewija się nazwisko ewentualnej kandydatki. Na Beatę Szydło wskazują europoseł Witold Waszczykowski i minister rolnictwa i rozwoju wsi Henryk Kowalczyk. Czy była premier otrzyma poparcie PiS i powalczy o funkcję prezydenta? Czy taki scenariusz ma szansę się ziścić?
Beata Szydło i Mateusz Morawiecki stoczą wewnątrzpartyjny bój?
Politolog UKSW prof. Antoni Dudek, prognozując ewentualną przyszłość polityczną Beaty Szydło, zwraca uwagę na wewnątrzpartyjne zależności. – Przyszłość Beaty Szydło jest w pewnym sensie uzależniona od przyszłości Mateusza Morawieckiego, dlatego że – ja wprawdzie nie wierzę, żeby to ona miała wrócić na miejsce Morawieckiego w roli premiera – natomiast oni oboje, wydaje się, powoli zaczynają rywalizować o to, żeby przejąć schedę po prezesie Kaczyńskim, chociaż moim zdaniem to jest jeszcze odległa perspektywa – analizował politolog w rozmowie z „Wprost”.
Natomiast jest jeszcze druga kwestia, która jest bardzo konkretna, bo wydarzy się za niespełna cztery lata, czyli kolejne wybory prezydenckie, w których PiS będzie musiał kogoś wystawić. Na dziś gdyby Prawo i Sprawiedliwość miało kogoś wystawiać, to Szydło i Morawiecki są najpoważniejszymi kandydatami – uważa ekspert.
Prof. Ewa Marciniak, analizując szanse na spełnienie się scenariusza, w którym z ramienia PiS w szranki o prezydenturę staje Beata Szydło, zwraca uwagę, że to nie pierwszy raz, gdy nazwisko byłej premier pojawia się w tym kontekście. – Mniej więcej w okolicach ostatnich wyborów prezydenckich w dyskursie politycznym poszukiwano alternatywy wobec prezydenta Andrzeja Dudy – w tym znaczeniu, że wiadomo było, że prezydent kończy swoją misję w drugiej kadencji i zastanawiano się, kto może być jego następcą. Wówczas nazwisko premier Beaty Szydło było brane pod uwagę. Dzisiaj wraca ono za sprawą wypowiedzi polityków związanych z partią rządzącą – skomentowała prof. Ewa Marciniak, politolog z UW.
Za takim scenariuszem przemawiałby rekordowy wynik poparcia Beaty Szydło w wyborach do PE, ale pamiętajmy, że był to wynik w jej okręgu. Jest to oczywiście argument, który świadczy o popularności polityka, ale wybory są ogólnopolskie. Następnie w tym dyskursie jako potencjalny kandydat w wyborach prezydenckich pojawił się premier Mateusz Morawiecki – stwierdziła ekspertka.