Artykuł odbił się szerokim echem. W związku z doniesieniami na temat kontrowersyjnych interesów Mejzy posłowie Lewicy Maciej Kopiec i Anita Kucharska-Dziedzic złożyli do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przez niego przestępstwa. Koalicja Obywatelska domaga się dymisji wiceministra. PiS do tej pory nie zareagował.
Łukasz Mejza odpowiada na oskarżenia
Mejza poinformował, że po publikacji tekstu podjął kroki prawne „mające na celu ochronę jego dobrego imienia i reputacji”. Z kolei w czwartek udzielił obszernego wywiadu portalowi wPolityce.pl, w którym odpiera zarzuty. „Artykuł to stek ohydnych insynuacji, próba zrobienia ze mnie potwora, który żeruje na cierpieniu i desperacji chorych” – uważa wiceminister. „Odbieram to jako cenę za przystąpienie do obozu Zjednoczonej Prawicy, ale po ludzku to bardzo bolesne” – ubolewa. Mejza przekonuje, że „przyświecała mu chęć pomocy osobom, które znikąd nie widzą ratunku”.
„Firma w rzeczywistości nigdy nie rozpoczęła działalności. Ani ja, ani spółka nie zarobiliśmy nawet złotówki. W związku z założeniem tej firmy poniosłem jedynie koszty, które ostatecznie potraktowałem jako własne straty” – broni się polityk. Mejza twierdzi, że nie namawiał nikogo do skorzystania z oferowanej metody leczenia i nie rozmawiał z kobietą, której historię opisała Wirtualna Polska. „Oczywiście, że rozmawiałem z osobami doświadczonymi przez ciężkie choroby. Chciałem poznać ich potrzeby, zrozumieć sytuację, bo przecież spółka miała pomagać ludziom właśnie poprzez organizację wyjazdów” - przyznaje jednak Mezja. Ale jak twierdzi, z biznesu wycofał się, gdy powziął „wątpliwości natury medycznej i etycznej”.
Wiceminister atakuje dziennikarzy. „Jadczak urządza na mnie polowanie”
Wiceminister zarzuca autorom materiału, że „postanowili napisać tekst pod tezę” i zarzuca im „rażącą nierzetelność dziennikarską”. „Zresztą pan redaktor Jadczak nigdy nie krył, że urządza na mnie polowanie. W dniu, w którym zostałem powołany na Sekretarza Stanu, napisał na Twitterze, że zaprasza do kontaktu wszystkich moich współpracowników, co odbieram po prostu jako akcje zbierania na mnie «haków». Jeśli to nie jest «zlecenie» to nie wiem co nim może być…” – mówi Mejza.
Dalej wiceminister skarży się, że dostał zbyt mało czasu na udzielenie odpowiedzi dziennikarzom. „I tak naprawdę, nikogo nie interesowało co mam do powiedzenia” – ubolewa wiceminister.
Czytaj też:
Łukasz Mejza zostanie zdymisjonowany? W tle głośna publikacja