Każda kolejna medialna publikacja przynosi nowe rewelacje na temat dotychczasowych biznesów czy poczynań Łukasza Mejzy. Wiceminister sportu jeszcze tylko jako poseł zwrócił uwagę dziennikarzy, ponieważ nie kwapił się do opublikowania swoich oświadczeń majątkowych.
Głośno było o tekstach Wirtualnej Polski o przedsięwzięciach Mejzy. Według dziennikarzy portalu firma Vinci NeoClinic, która należała do Mejzy, oferowała wątpliwe terapie dla ciężko chorych dzieci. Tekst o tym biznesie wiceministra zatytułowano: „Jak Łukasz Mejza postanowił zarobić na cierpieniu”. Mejza odpowiedział reporterom w oświadczeniu, padło w nim m.in.: „Stek ohydnych insynuacji, próba zrobienia ze mnie potwora”.
Od czasu tej publikacji politycy PiS byli wielokrotnie pytani o przyszłość wiceministra. Mejza nie jest co prawda członkiem Prawa i Sprawiedliwości, ale choć jest posłem niezależnym, głosuje razem z klubem PiS i dopiero co otrzymał posadę wiceministra w resorcie sportu.
Giertych tłumaczy, dlaczego „Kaczyński trzyma jeszcze Mejzę”
Do sprawy wiceministra odniósł się na Twitterze Roman Giertych, teraz adwokat, w przeszłości szef Ligi Polskich Rodzin, a za pierwszych rządów PiS koalicjant tej partii i wicepremier oraz minister edukacji w rządach Kaczyńskiego i Marcinkiewicza.
Według Giertycha Prawo i Sprawiedliwość jeszcze nie podjęło kroków wobec Mejzy, ponieważ w ten sposób Jarosław Kaczyński chce wysłać sygnał do wielu ludzi w partii. Jaki? Tak przedstawił to Giertych:
„Wiecie, dlaczego Jarosław Kaczyński trzyma jeszcze Mejzę? Chodzi o to, aby pokazać swoim, że trzymając się z nim, są całkowicie bezkarni. Mogą wszystko. To taka swoista licencja na przestępstwa pod warunkiem wierności przywódcy. Takie licencje stosowali wszyscy dyktatorzy w historii”.