W Sejmie odbyła się debata nad ustawą powołującą Polski Instytut Demografii i Rodziny. Władza chwaliła, że pomysł jest bardzo dobry w obliczu zapaści demograficznej, a opozycja ganiła, przekonując że żaden Instytut nie poprawi dzietności.
Zdaniem jednej z posłanek opozycji, pomysł na jego działanie jest tak skonstruowany, iż zachodzi podejrzenie, że poseł PiS Bartłomiej Wróblewski po prostu szykuje dla siebie atrakcyjne stanowisko, z którego nie będzie go można usunąć przez kilka ładnych lat.
Przeglądając w projekcie ustawy uprawnienia prezesa PIDiR oraz zakres jego zainteresowań, miałam jednak wrażenie, że ma on być po prostu takim Rzecznikiem Praw Obywatelskich bis. Instytut Demografii i Rodziny niby ma się zajmować tylko rodzinami, ale przecież wszyscy żyjemy w rodzinach – zatem obszar działań jego prezesa niewiele by się różnił od obszaru zainteresowań RPO.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.