Przypomnijmy, że 11 listopada, gdy w Warszawie odbywał się Marsz Niepodległości, w Kaliszu doszło do szokujących scen. Choć wszystkie oczy zwrócone były na stolicę, to właśnie w Kaliszu narodowcy urządzili sobie marsz, o którym następnie zrobiło się bardzo głośno.
Do miasta przyjechało kilkuset narodowców. Uczestnicy manifestacji wznosili antysemickie okrzyki. Tłum skandował „śmierć Żydom”, po czym doszło do spalenia tekstu „Statutu Kaliskiego” – tolerancyjnego dla Żydów przywileju wydanego w XIII w.
Chargé d'affaires Izraela: Nigdy nie pomyślałabym, że w dzisiejszej Polsce usłyszę takie okrzyki
Polska Agencja Prasowa podaje, że Kalisz odwiedziła właśnie Tal Ben-Ari Yaalon – chargé d'affaires Izraela. W mieście otwierano bowiem wystawę „Rzecz o Izraelu”, której Tal Ben-Ari Yaalon jest kuratorem. Przy tej okazji odniosła się ona do wydarzeń z 11 listopada.
– Nigdy nie pomyślałabym, że w dzisiejszej Polsce usłyszę okrzyki wzywające do mordowania Żydów – zaznaczyła. – Wierzyłam, że te czarne rozdziały naszej wspólnej historii są już za nami. Niestety, te wydarzenia w bolesny sposób przypomniały mi, że aby zło zwyciężyło wystarczy, aby dobrzy ludzie nic nie robili – dodała.
Jak zaznaczyła, ma nadzieję, że tego typu działania nie będą tolerowane w naszym kraju, a osoby, które dopuściły się takich czynów zostaną ukarane. – Paląc Statut Kaliski ci ludzie próbowali spalić mosty budowane przez lata między Polakami a Żydami, między Izraelem a Polską. Naszym zadaniem jest dopilnować, żeby ponieśli porażkę – dodała.
Czytaj też:
Organizatorzy antysemickiego marszu w Kaliszu trafili do aresztu. Sąd podjął decyzję