– Dosłownie w tych dniach podpisałem zarządzenie o powołaniu Instytutu Strat Wojennych. Chcemy, aby wszelkie analizy, które do tej pory dzięki pracy Zespołu Parlamentarnego zostały wykonane, w najbliższych kilku miesiącach mogły przynieść właściwy efekt – przypominał na łamach „SE” szef rządu. O jakich sumach mowa? Poseł PiS Arkadiusz Mularczyk, który zostanie włączony do prac Instytutu, mówi o sumie „znacznie wyższej”, niż 850 miliardów dolarów.
Mularczyk podkreślał, że przeliczenie strat wojennych na pieniądze nie jest łatwe. – Czy wiadomo, ile dziś wynosiłaby nasza populacja gdyby nie 6 milionów wymordowanych obywateli II RP? Albo jakie byłoby obecnie nasze PKB, gdyby nie zmieciony z powierzchni ziemi przemysł? W tych kwestiach opieramy się na szacunkowych modelach i prognozach. Straty obliczamy różnymi metodami, na przykład metodą odtworzeniową, czyli ile kosztowałoby dziś odbudowanie zniszczonej Warszawy, albo przez waloryzację strat do dzisiejszego parytetu złota czy dolara – mówił.
– Prawda jest taka, że w wyniku wojny Polska poniosła ogromne straty na skutek monstrualnych zbrodni niemieckich. Polsce i Polakom zagrabiono niewyobrażalnie wielki majątek. Naszym obowiązkiem jest o te straty, o ten utracony majątek się upominać. Ale to nie tylko majątek. Straciliśmy sześć milionów ludzi. Morze łez naszych matek, morze krwi naszych ojców. Straciliśmy wolność, straciliśmy niepodległość, straciliśmy szansę na normalny rozwój gospodarczy. Wolna i niepodległa Polska nie może przejść nad taką hekatombą do porządku dziennego – podkreślał w wywiadzie Mateusz Morawiecki.
Instytut Strat Wojennych
Instytut Strat Wojennych ma być nową jednostką, która wyceni straty Polski podczas II Wojny Światowej. Powstanie instytucji obwieścił pod koniec października Arkadiusz Mularczyk, dziękując przy tym premierowi, że to za jego sprawą uda się ją powołać. Według medialnych doniesień, nowy instytut zajmie się analizami ekonomicznymi, prawnymi i prowadzeniem procesu legislacyjnego – oczywiście wszystko to ma sprawić, że Polska uzyska reparacje wojenne.
Po miesiącu od pierwszych zapowiedzi premier Mateusz Morawiecki podpisał dokument powołujący Instytut Spraw Wojennych. Powiedział przy tym niemieckiej agencji DPA, że „Polska została bardzo źle potraktowana, nie otrzymując reparacji”. Zapowiedział również, że powołana w 2017 roku sejmowa komisja do zbadania zniszczeń wojennych w lutym przyszłego roku zakończy prace nad swoim raportem. – Przygotowujemy wszystko, aby przedstawić ten raport światu – dodał.
Po co powstaje Instytut Strat Wojennych?
Na czele sejmowej komisji stał poseł PiS Arkadiusz Mularczyk, on jako pierwszy poinformował o planach powołania Instytutu Strat Wojennych, dlatego pojawiły się domysły, że właśnie on stanie na jego czele. To jednak wciąż niepotwierdzone informacje. Poseł Mularczyk tłumaczył w rozmowie z „Wprost”, że instytut trzeba powołać, bo w Polsce brakuje instytucji, która w sposób kompleksowy zajęłaby się kwestią reparacji.
– Widzę potrzebę głębszej i systematycznej pracy nad tą problematyką, która kompletnie była zaniedbana przez dekady – mówił. I dodawał, że „zaniedbanie tego tematu przynosi opłakane konsekwencje dla naszej polityki”. – Widać było brak zainteresowania tym tematem. W dużej mierze dlatego, że zajęcie się tym tematem narażało naukowców na brak możliwości robienia kariery w Niemczech czy generalnie na Zachodzie – stwierdził.
Poseł Mularczyk nie chciał jednak komentować zarzutów polityków opozycji, że kolejne powstające instytuty to nie tylko praca badawcza, ale też sposób, żeby wyprowadzić publiczne środki. – Ja zajmuję się tą problematyką, uważam, że ma ona ogromne znaczenie dla naszego statusu jako państwa, naszej polityki historycznej. Od początku uważałem, że jest to konieczne. Brakowało instytucji, która w sposób profesjonalny i stały by tę problematykę zgłębiała – skwitował.