– Moje doświadczenie z COVID-19 jest wielostopniowe. Zaczęło się w ubiegłym roku. Mój chory onkologicznie tata dostał informację z przychodni, że nie będzie miał możliwości leczenia, bo przychodnie, do których uczęszczał i w których przyjmował chemię, są zamykane. To był dla niego wyrok. Pozbyto go możliwości leczenia. Po pół roku tata zmarł. Bo nie było dla niego miejsca. Wtedy na własne oczy przekonałem się, jak system ochrony zdrowia w czasie pandemii jest niewydolny – powiedział Krzysztof Gawkowski w wywiadzie dla Wirtualnej Polski.
Koronawirus w Polsce. Krzysztof Gawkowski opowiedział, jak COVID-19 doświadczył jego rodzinę
Poseł Lewicy poinformował również, że trzy tygodnie temu zmarła jego babcia, która zachorowała na COVID-19. Kobieta miała choroby współistniejące. – Moja babcia nawet nie była w szpitalu, tak szybko jej choroba postępowała. W nocy, z dnia na dzień, serce babci nie wytrzymało, bo było obciążone COVID-19. Jej miejsce w szpitalu zajęli pewnie młodsi i niezaszczepieni. Oczywiście, młodszych trzeba leczyć – jestem całym sercem za tym, żeby wyzdrowieli. Ale statystyki są jasne: 90 proc. ludzi na oddziałach to osoby niezaszczepione. Gdyby się zaszczepili, mogliby uratować komuś życie – stwierdził polityk.
Gawkowski: Budzisz się i zastanawiasz, dlaczego dziecko tak płytko oddycha
Do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie na oddział covidowy trafiła 10-miesięczna córka Krzysztofa Gawkowskiego. – Proszę sobie wyobrazić, co to oznacza dla tak małego, mało odpornego dzidziusia, co to znaczy dla jego rodziców. Rodzice się trzęsą, każdego ranka wstajesz i boisz się, co powiedzą lekarze. Budzisz się i zastanawiasz, dlaczego dziecko tak płytko oddycha – powiedział poseł i podziękował lekarzom za poświęcenie i profesjonalizm.
Krzysztof Gawkowski opisał również rozmowę z ojcem 2-letniego chłopca, który również trafił na oddział covidowy. Mężczyzna w rozmowie z politykiem przyznał, że się nie zaszczepił. – Powiedział, że gdyby coś stało się jego synowi, to nigdy by sobie tego nie wybaczył. Żałował. Wiedział, że to on zakaził syna, bo sam chorował. Ale to nie on, a jego synek trafił na oddział. Ten ojciec zmienił całkowicie swoje podejście po tym, co zobaczył i czego doświadczył – relacjonował poseł Lewicy.
Krzysztof Gawkowski: Widzieliśmy, że dziecko ma objawy
Krzysztof Gawkowski przekazał, że towarzyszyło mu uczucie „niemocy”, gdy dowiedział się o chorobie swojego dziecka. – Niemoc. Powiem od początku. Widzieliśmy, że dziecko ma objawy. Żona zabrała córeczkę na test. Dowiedzieliśmy się, że jest chora, bo test wyszedł pozytywny. Córka wróciła do domu. Połączyliśmy się z lekarzem, w ramach teleporady. Lekarz przepisał jakieś proszki. Ale córce się nie polepszało, przeciwnie – było gorzej. Zadzwoniliśmy do lekarza znowu, córka miała sapkę. Przerywany oddech. A lekarz stwierdził, że to niemożliwe, żeby 10-miesięczne niemowlę miało tak silną sapkę. Powiedział, że córeczka musi być jak najszybciej hospitalizowana – powiedział w wywiadzie dla Wirtualnej Polski.
Jak relacjonował dalej Krzysztof Gawkowski, okazało się, że karetka covidowa może przyjechać dopiero za dziewięć godzin. – W takich momentach boisz się o wszystko, o to, żeby ci nie umarło dziecko. Zawieźliśmy córkę prywatnym samochodem do Centrum Zdrowia Dziecka. Tam na szczęście jest tak, że możesz podjechać przed samo wejście, bo oddział jest odizolowany. Tyle że nie wszędzie w Polsce tak jest... – stwierdził.
Czytaj też:
Pomysł Lewicy przekreślony już na starcie? „Nie będzie głosowany”, „Segregacja w najgorszym stylu”