Od wielu dni wiceminister sportu jest najgorętszą postacią na polskiej scenie politycznej. Nie za sprawą szczególnych osiągnięć w resorcie, a doniesień mediów o jego kontrowersyjnych interesach. Podczas konferencji prasowej 8 grudnia polityk zaprzeczał zarzutom pod swoim adresem.
Łukasz Mejza odpowiada na zarzuty
Łukasz Mejza przekonywał, że „artykuły na jego temat nie były rzetelnym dziennikarstwem, ale próbą zniszczenia jego cywilnej osoby”. – Atak medialny, nakręcenie spirali nienawiści, tej fali hejtu ma na celu zniszczenie mnie psychiczne, tak żebym miał dość polityki i z niej zrezygnował. Abym zrezygnował z bycia posłem. Jeżeli zrezygnuję, to w moje miejsce wejdzie poseł opozycyjny. Wtedy opozycja uzyska większość i wywoła kryzys parlamentarny – tłumaczył.
Łukasz Mejza dodał, że „za jego działalność polityczną i wybory bardzo wysoką cenę płaci jego rodzina i przyjaciele, którzy są nękani i zastraszani przez przedstawicieli mediów, działających na zlecenie opozycji”. – Jak państwo doskonale wiecie, mamy do czynienia przez ostatnie dni z największym atakiem politycznym po 1989 roku. Atakiem na Zjednoczoną Prawicę i na większość rządową. Atakiem bezpardonowym i bez precedensu – komentował.
Wiceminister sportu zapowiedział podjęcie kroków prawnych – ma już mieć przygotowane kilkadziesiąt pozwów dot. m.in. naruszania jego dobrego imienia, a także wniosków o sprostowania.
Łukasz Mejza atakuje Tomasza Grodzkiego
Podczas konferencji prasowej polityk zaatakował także Marszałka Senatu. – Dlaczego poświęca się tyle czasu mi, atakując mnie medialnie, a nie poświęca się i nie wymaga dymisji od Tomasz Grodzkiego. W jego sprawie przesłuchano 180 osób i stwierdzono 14 zdarzeń korupcyjnych. Prokuratura nie może postawić mu zarzutów, bo opozycja, która tak ochoczo krytykuje mnie na podstawie pomówień, od ponad 250 dni blokuje głosowanie nad uchyleniem immunitetu – powiedział.
Sprawa Łukasza Mejzy – najważniejsze informacje
W ostatnich dniach Wirtualna Polska opisywała szereg działań Łukasza Mejzy sprzed okresu objęcia przez niego mandatu posła. Jak wynika z ustaleń dziennikarzy, firma obecnego wiceministra sportu miała oferować rodzicom ciężko chorych dzieci terapie. Polityk miał osobiście przekonywać rodziców chorych dzieci, że leczenie będzie skuteczne. Cena wyjściowa miała wynosić 80 tys. dolarów. Portal zaznacza, że terapia ta uznawana jest za niesprawdzoną i niebezpieczną.
„Posiadamy dowody, że Łukasz Mejza handlował maseczkami bez medycznych atestów” – piszą dziennikarze w innym materiale. Polityk miał zapewniać, że maseczki te chronią przed zakażeniem koronawirusem. Miał je kupować po 2,75 zł netto za sztukę, a sprzedawać po 4,15 zł. Firma, która miała produkować owe maseczki nigdy nie istniała, a pod jej adresem mieści się prywatny dom – przekonuje WP.
Czytaj też:
Co premier powinien zrobić w sprawie Łukasza Mejzy? Wyniki sondażu nie pozostawiają wątpliwości