Politycy Konfederacji sprzeciwiają się przymusowym szczepieniom przeciwko COVID-19, wielokrotnie negatywnie odnosili się też do zapowiedzi rządu w zakresie udostępniania pracodawcom informacji o tym, czy pracownicy są zaszczepieni. We wtorek 14 grudnia dali zresztą temu wyraz w trakcie happeningu przed Sejmem, by wyrazić swój sprzeciw wobec wprowadzanym od 15 grudnia obostrzeniom (ich zdaniem bezprawnym).
Zwolennicy Konfederacji na ten protest zabrali transparent z napisem „Szczepienie czyni wolnym”, stylizowany na napis „Arbeit macht frei” z niemieckiego obozu zagłady w Auschwitz. Wybuchł skandal, ponieważ transparent znajdował się zaraz za piątką posłów Konfederacji, którzy przyszli na demonstrację.
Dziambor chce przeprosin od premiera. „To hańba”
Na te wydarzenia zareagowało m.in. Muzeum Auschwitz, ale też premier Mateusz Morawiecki, który na Facebooku zdecydowanie potępił to zdarzenie:
„Sceny spod Sejmu z prześmiewczym wykorzystaniem niemieckiego hasła, które w swoim zamierzeniu samo miało być szyderstwem z milionów ofiar niemieckich obozów koncentracyjnych, są dramatycznym i mrocznym obrazem tego, jak nisko potrafią upaść niektórzy politycy i protestujący w bezmyślnej, antyszczepionkowej retoryce. (...) bardzo proszę, byśmy nigdy nie zniżali się do takiego poziomu debaty”.
W rozmowie z Polską Agencją Prasową poseł Konfederacji Artur Dziambor odniósł się do tego wpisu szefa rządu, stwierdzając, że Morawiecki powinien przeprosić. – Premier sugeruje, że polscy parlamentarzyści mogliby kiedykolwiek pomyśleć nawet o czymś tak obrzydliwym. To hańba, że premier Polski potrafi w ten sposób sterować przekazem. To jest wzywanie do nienawiści do nas. To opluwanie nas – oznajmił polityk.
Dziamborowi przypomniano nagranie z 2019 roku. „Sceptycyzm czysto koniunkturalny?”
W całym zamieszaniu w tej sprawie głos zabrał wicerzecznik PiS Radosław Fogiel, ale zrobił to w nietypowy sposób. Opublikował nagranie ze spotkania Dziambora z sympatykami w grudniu 2019 roku w Sosnowcu. W jego trakcie padło pytanie, czy polityk popiera przymus szczepień.
– Zawiodę, czy ucieszę, ale nie jestem antyszczepionkowcem. Nie przyłączyłem się do tego ruchu. Jestem synem lekarza, mam małe dzieci, które szczepię, nie wyobrażam sobie walki o to, żeby każdy mógł robić z tym, co chce. W tym przypadku mogę sobie nie być wolnościowcem, generalnie średnio mnie to obchodzi czy ktoś mnie będzie oceniał, czy nie za to. Uważam, że trzeba być odpowiedzialnym, a odpowiedzialność widzę w ten sposób, że słucham ludzi, którzy są ode mnie mądrzejsi. Z jakiegoś powodu wszscy lekarze swoje dzieci szczepią, a ludzie, którzy lekarzami nie są, starają się swoich dzieci nie szczepić. Więc... Zostawię to... Nie będę się wdawał w dyskusję, po prostu nie jestem antyszczepionkowcem, kropka. I wiem, że są wśród nas tacy, ale nie interesują mnie ich pomysły – oznajmił wtedy Artur Dziambor.
Fogiel do nagrania dopisał taki komentarz: „Tylko czyżby to oznaczało, że sceptycyzm szczepionkowy posłów Konfederacji jest czysto koniunkturalny?”.
Dziambor tłumaczy się z nagrania z 2019 roku: Nigdy nie byłem antyszczepionkowcem
Po tym, jak poseł PiS przypomniał to nagranie, Interia zwróciła się do Dziambora o komentarz do tej wypowiedzi sprzed dwóch lat. – Nigdy nie byłem antyszczepionkowcem. Zawsze uważałem, że przynajmniej część szczepionek, które są w oficjalnym obiegu, powinna być obowiązkowa. A covidowa nie – powiedział Interii Dziambor, który dodał, że nie chce wracać do nagrania, ponieważ po tych deklaracjach miał nieprzyjemności.
– Nie chcę jednak wracać do tego nagrania. Miałem później nalot wariatów na swoje profile. Przeżyłem to bardzo ciężko i ja, i moja rodzina. Dostawaliśmy komentarze w stylu: „zgińcie” i inne wulgaryzmy – przekazał Dziambor.
Czytaj też:
Politycy PiS reagują na skandaliczną akcję Konfederacji. „Dno, a nie polityka”