W piątek rano Sejm rozpoczął prace nad projektem ustawy budżetowej na 2022 r. Ku zaskoczeniu opozycji na sali obrad pojawił się też Łukasz Mejza. Polityk zasiadł w ostatniej ławie. Kilka dni temu wiceminister sportu oświadczył, że bierze urlop od obowiązków w ministerstwie, ale zapowiadał też zwrócenie się z wnioskiem do marszałek Sejmu o urlop od obowiązków poselskich. Decyzja miała związek z licznymi, pojawiającymi się w ostatnich tygodniach, doniesieniami medialnymi na temat podejrzanych biznesów, które miał prowadzić, zanim został posłem. Wirtualna Polska ustaliła, że firma Mejzy miała oferować terapie na nieuleczalne choroby. Polityk miał osobiście przekonywać między innymi rodziców chorych dzieci, że leczenie będzie skuteczne. Cena wyjściowa miała wynosić 80 tys. dolarów. Wiceminister odpiera zarzuty.
Opozycja i część polityków PiS domagają się jego dymisji, jednak decyzja formalnie wciąż nie zapadła. Premier mówił, że czeka na wyniki kontroli służb. Z kolei szef klubu PiS Ryszard Terlecki stwierdził, że Mejza „w gruncie rzeczy już jest odwołany, tylko sam się odwołał”.
Łukasz Mejza pojawił się na sali sejmowej
O wykluczanie Mejzy z obrad zawnioskowała wiceprzewodnicząca PO Izabela Leszczyna. - Okłamujecie opinię publiczną mówiąc, że pan Mejza jest na urlopie - mówiła wzburzona posłanka. Prowadząca obrady Elżbieta Witek wyłączyła jej mikrofon. - Pani poseł, czy pani może przystąpić do rzeczy? To nie pani będzie o tym decydowała, Pani ma omawiać poprawki - upomniała ją marszałek.
W obronie Leszczyny interweniował Borys Budka. - Proszę nie pouczać posłów. Pani od tego nie jest - powiedział do Witek. - Panią marszałek oceni historia, tak jak posła Mejzę. Skandalem jest to, że człowiek, który jest hieną, bo żerował na śmierci dzieciaków, siedzi tu, w polskim parlamencie. To jest wasza wina! - oświadczyła Leszczyna.
Czytaj też:
Bortniczuk o sprawie Mejzy. „Nie dobieram sobie sam współpracowników”