Były szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych, a obecnie europoseł PiS Witold Waszczykowski cierpi na nieuleczalną chorobę, która poprzez paraliżowanie systemu nerwowego utrudnia poruszanie się i mowę. Chodzi o (MND – motor neurone disease, czyli chorobę neuronów ruchu). W rozmowie z Wirtualną Polską wyznaje, jak zmieniło się jego życie w związku z dolegliwościami.
– Korzystam z kul, krzesła inwalidzkiego, wózka elektrycznego, wsparcia ludzi, którzy mnie podwiozą. Jeszcze na szczęście nikt mnie nosić nie musi – mówi portalowi.
Witold Waszczykowski: Nie chcę robić z siebie ułomnego celebryty
Jak wspomina, początki były trudne z uwagi na niezrozumienie problemu przez otoczenie. – Gdy choroba zaczęła atakować kilka miesięcy temu, pierwsze reakcje hejterów brzmiały – Waszczykowski przyszedł do studia pijany. O siódmej rano zwykle jeszcze nie piję – żartuje.
Choć choroba znacząco zmienia życie europosła, mówi, że nie oczekuje litości. – Nie chcę robić z siebie ułomnego celebryty, który na tej ułomności robiłby karierę w mediach. Nie domagam się i nie oczekuję żadnych forów, litości ani łaskawości. W dalszym ciągu jestem w stanie wspierać rząd i mam administracyjną pamięć słonia. To wielu przeciwnikom przeszkadza – komentuje.
Witold Waszczykowski był także pytany o sprawę wiceministra Łukasza Mejzy. Wirtualna Polska ujawniła w serii dokumentów, że związany z partią rządzącą Łukasz Mejza miał przed dostaniem się do Sejmu oferować rodzicom nieuleczalnie chorych dzieci terapie, które rzekomo ratowałyby ich życie. Waszczykowski nie chciał jednak komentować sprawy, zastrzegając, że nie jest jasne, czy Mejza „chciał dobrze”, czy działał nieetycznie. Waszczykowski ostrzegł jednak wszystkie cierpiące na nieuleczalne choroby osoby, by były ostrożne, kiedy ktoś proponuje im cudowne terapie.
Czytaj też:
Poseł PiS szczerze o Łukaszu Mejzie: Ta sprawa ocierała się o hochsztaplerkę