Podczas konferencji prasowej 28 grudnia Donald Tusk nawiązał m.in. do doniesień agencji AP o przypadkach inwigilacji systemem Pegasus, której mieli być poddani m.in. Krzysztof Brejza i Roman Giertych. Przewodniczący Platformy Obywatelskiej w ostrych słowach skomentował także wywiad, którego Jarosław Kaczyński udzielił portalowi Interia. Zdaniem byłego premiera „rozmowa z prezesem PiS jest niezwykle dobitną i czytelną ilustracją tego jak bardzo pogubiony, jak bardzo zdezorientowany i de facto zrezygnowany jest prezes PiS”.
Tusk kontra Sousa i Pereira
Po zakończeniu wystąpienia Donalda Tuska Jan Grabiec odczytał pytania nadesłane przez dziennikarzy. Gdy wspomniał, że autorem jednego z nich jest Samuel Pereira, szef PO pozwolił sobie na żart z pochodzenia pracownika TVP Info.
– To, co mnie tak uderzyło, proszę wybaczyć ten żart, nie sądziłem, że ostatni tydzień mijającego roku będzie taki bardzo portugalski. Dwie głośne postaci – pan trener Sousa i pan redaktor Pereira – pozostaną na długo w naszej pamięci. Może nie najlepiej, ale długo będziemy pamiętać o tym portugalskim finale roku 2021 – stwierdził były szef Rady Europejskiej.
Pereira odpowiada Tuskowi
Do słów przewodniczącego Platformy Obywatelskiej odniósł się w mediach społecznościowych Samuel Pereira. „Donald Tusk dostał dziś ode mnie pytanie proste o program PO. Zamiast odpowiedzi rzucił ksenofobicznym żartem w stylu Giertycha i Sokuzburaka, ale pytanie pozostaje aktualne: Gdzie jest program?” – napisał dziennikarz TVP Info.
W innym wpisie Samuel Pereira stwierdził, że „takie żarty w XXI w. z ust polityka są nie na miejscu”. „Urodziłem się w Polsce, żyję tutaj i jestem Polakiem” – podkreślił.
Co miał na myśli Donald Tusk?
Szef PO podczas konferencji prasowej nawiązał do informacji podanych przez adwokat Dorotę Brejzę, prywatnie żonę senatora KO Krzysztofa Brejzy, która przekazała, że dziennikarz TVP Info miał się chować w wannie, aby uniknąć spotkania z komornikiem.
Z kolei o Paulo Sousie stało się głośno za sprawą propozycji, którą otrzymał od brazylijskiego Flamengo. Informacja o tym, że Portugalczyk chce odejść z reprezentacji Polski przed zakończeniem kontraktu, oburzyła nie tylko szefa PZPN, piłkarzy i kibiców, ale jak widać również polityków.
Czytaj też:
Inwigilacja opozycji Pegasusem. Tusk chce powołania komisji śledczej